Pogoda miała nas rozpieszczać, a na zwiedzanie przeznaczyliśmy 2 dni. Udało nam się znaleźć nowoczesne apartamenty ukryte tuż w alei sędziwych kamienic i w bliskiej lokalizacji do najważniejszych atrakcji miasta. Planowaliśmy zejść Katowice pieszo, a samochód na jedną noc postawiliśmy przy miejscu noclegu. Niestety chętnych do parkowania było wielu i na kolejną noc poznaliśmy trudy parkowania, na szczęście w rozsądnych cenach. Tuż po śniadaniu ruszyliśmy w miasto w kierunku urokliwego centrum, mijając po kolei:
ULICĘ MARIACKĄ
i charakterystyczny neogotycki kościół na jej krańcu. To Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, zwany także Kościołem Mariackim. Piaskowy odcień i gotycka architektura przyciąga oko. Podłużne witraże wewnątrz dodają magii. A sama ul. Mariacka otoczona jest z każdej strony kamienicami, w niektórych z kafejkami i kawiarniami.
POMNIK POWSTAŃCÓW ŚLĄSKICH
napotykamy się na niego w drodze do słynnego “pogodynkowego” Spodka. Na żywo jego ogrom i majestat tworzą niesamowity miks a przez to zachwyca mocniej. Pomnik upamiętnia wystąpienia zbrojne ludności śląskiej przeciwko władzom niemieckim, w celu przyłączenia Górnego Śląska do Polski. Pomnik ma formę trzech orlich skrzydeł symbolizujących trzy powstania śląskie z lat 1919–1921, a ze względu na jego wysokie koszty wykonania, pomnik został ufundowany dla Śląska przez Warszawę. Ważący ok. 60 ton pomnik wykonany został z brązu i granitu. Po bokach skarpy, na których znajduje się pomnik, pojawiły się nazwy miejscowości, gdzie rozegrały się bitwy.
KATOWICKI SPODEK
nie wymaga reklamy. Jest symbolem miasta i częstym “gościem” prognozy pogody Śląska prezentowanym w polskiej tv. To tu odbywają się wydarzenia kulturalne i muzyczne, a kształt budowli miał na celu uchronienie budynku przed ewentualnymi wstrząsami górniczymi w regionie. O godzinie 12 ze Spodka dobiega dźwięk przypominający lądowanie spodka kosmicznego a zwiastującego wybicie południa. Tuż obok Spodka znajduje się Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach, przedstawiające bardzo nowoczesne architektonicznie połączenie czarnych brył z jaskrawo-zieloną trawą (byliśmy na wiosnę). Ze szczytu MCK można ujrzeć panoramę Katowic i oczywiście Spodek oraz Pomnik Powstańców Śląskich. Naprzeciwko MCK na pewno rzuci się nam w oko nowoczesny biurowiec, a po lewej stronie dojrzymy Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia (NOSPR).
Fot. Spacer po Katowicach, 2024.
RYNEK W KATOWICACH
to kolejny punkt na naszej pieszej trasie turystycznej. I jako dość nowe miejskie przedsięwzięcie, zlokalizowany jest na dużej, betonowej płycie otoczonej miksem budowli z czasów PRL-u, nowoczesną architekturą, ale gdzieniegdzie dojrzymy również starodawne kamienice. Tu dopatrzymy się Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego, Domu Prasy Śląskiej, Domu Handlowego “Skarbek” i “Zenit”. Rynek przystosowany został głównie dla pieszych, więc znajdziemy tu liczne leżaczki, miejsce odpoczynku, kawiarnie, lodziarnie, a nawet palmy i liczne kwiaty. Pod Rynkiem biegnie rzeka Rawa, i tu zbiegają się również tory tramwajowe. W ciepłym sezonie Rynek pęka w szwach. A jako że zupełnie przypadkiem śpimy niedaleko Katedry Chrystusa Króla (ogromna, przepiękna, we włoskim stylu budowla), zaglądamy do jego wnętrz i zachwycamy ogromną kubaturą. Zachwycaliśmy się klimatem miasta na każdym kroku. Jego niewyobrażalnie dużym obszarem zieleni. „Nigdy nie pomyślałabym, że tu tak zielono. Liczyłam ujrzeć fabryczne, szare miasto” - wielokrotnie powtarzała seniorka wyprawy.
Będąc w Katowicach, zdecydowanie warto odwiedzić interaktywne Muzeum Śląskie. Polecam! Widziane przy okazji pierwszej wizyty.
Fot. Katowickie centrum, cz. 2.
NIKISZOWIEC
Tym razem postawiliśmy na inne miejsce, które chodziło za mną od dawna, a jak się potem okazało nie tylko za mną. Z czym kojarzą się bowiem Katowice? Z kopalniami! A gdzie można poczuć ducha górniczego? Chociażby w katowickim Nikiszowcu. Nieświadomie spełniłam marzenie również mojej mamy a junior zachwycił się miejscem nie mniej od nas. Tutaj właśnie docieramy (już samochodem) do typowych górniczych osiedli, poznajemy dogłębnie historię wypisaną na tablicach informacyjnych sklepu spożywczego "u Lidzi". "Architektura Nikiszowca. Obowiązująca od 1904 r. w Niemczech ustawa określała dokładnie warunki techniczne, jakie musiało spełniać każde nowo powstające osiedle mieszkaniowe. Aby im sprostać, Dyrektor generalny spółki Georg von Giesche's Erben, tajny radca górniczy Anton Utheman, zatrudnił architektów z Charlottenburga k. Berlina - Emila i Georga Zillmanów. Nadali oni osiedlu ciekawy kształt architektoniczny, za co honorarium wynosiło 3% kosztów wzniesienia budynku zarządu kopalni, cechowni domu noclegowego dla samotnych górników oraz 2 % kosztów budowy konsumu i domów mieszkalnych. (...) Budując Nikiszowiec (...) starali się mu nadać interesujący kształt architektoniczny. Aby bloki wybudowane z czerwonej cegły nie upodobniły się do typowych śląskich familoków, zamknięto je w wieloboki o różnym kształcie i wielkości. (...) Czerwona cegła licówka w wielu miejscach wzbogacona została cegłą glazurowaną w kolorze zielonym. Również na froncie budynku będącego obecnie siedzibą Poczty Polskiej, pierwotnie restauracji, znajdujemy kolorową mozaikę przedstawiającą czerwone róże (...)". Widniały informacje na sklepie. Ta niezwykła dzielnica miasta to jakby miasto w mieście. Czerwona cegła, bloki ustawione symetrycznie w kilku ciągach tworząc jakby labirynty oddzielone uliczkami. W jednym miejscu znajdziesz kolorową galerię sztuki, obok sklepik z pamiątkami, pyszną kawiarnię z pachnącymi z kilometra drożdżówkami, strojnie przygotowana na zewnątrz a wewnątrz prezentując dawne kuchenne zakamarki Śląska. A może by tak poszukać ogródka, w którym ukrył się dziecięcy świat pełen maskotek, kolorowych ogrodowych postaci? Czy rzucić okiem na ceglany budynek (jakich tu wiele), lecz ten wymalowany różami a stanowiący niegdyś budynek Poczty Polskiej? A skoro tu wszystko tak blisko, to zajrzyjmy do neogotyckiego kościoła pw. św. Anny.
Fot. Nikiszowiec, 2024.
GISZOWIEC
W niedalekiej odległości od Nikiszowca odnajdujemy inną odmianę górniczych mieszkań na “osiedlach” Giszowca zaprojektowanych przez tych samych architektów, lecz w zamyśle tworząc je na wzór miasta-ogrodu. W otoczeniu soczystej zieleni drzew odnajdziemy jeszcze parę willowych skarbów. Niestety w latach 70-tych wyburzono dużą część Giszowca, budując dla górników mieszkania w typowych blokach z - popularnej w tych czasach - betonowej płyty.
KOPALNIA GUIDO W ZABRZU
A na samym końcu, choć również ważnym elementem wizyty w Katowicach, były odwiedziny w pobliskim Zabrzu, by po raz drugi zjechać w odmęty górniczych czeluści na ponad 355 m pod powierzchnię ziemi. Będąc w Katowicach 8 lat wcześniej, z małym dzieckiem i dla jego bezpieczeństwa, mogłam zjechać jedynie na trasę turystyczną, mniej wymagającą, lecz równie ciekawą. Tym razem wysłaliśmy tam babcię - seniorkę a sami zdecydowaliśmy się na II stopień trudności szlaku, a mianowicie tzw. “Mroki Kopalni”, przemierzając jej najniższe piętra, mając szansę na własnej skórze przekonać się, jak ciężka jest praca górnika. Niejednokrotnie musieliśmy pokonywać sinusoidalną trasę wdychając unoszący się wszędzie pył, dzięki kaskowi chroniliśmy głowę przed wystającymi prętami z niskiego sufitu, a dzięki lampkom mogliśmy cokolwiek widzieć. Przejazd podziemną kolejką, odgłosy kopalni oraz ciekawe historie naszego przewodnika, a ex-górnika. “To było świetne! Ale górnikiem to ja bym nie chciał być” - stwierdził Julek:) Bilety na trasy wahają się między 50 a 60 zł.
Kopalnia Guido oferuje również najtrudniejszy szlak, gdzie faktycznie “wchodzi się w buty górnika”. Cały ubiór, narzędzia do pracy i próby jej wykonywania, to - domyślam się - niezła i męcząca przygoda. Dla głodnych i spragnionych na piętrze -320 znajduje się bar na małe co-nie-co i górnicze piwo. Po 2 godzinach ponownie wyjeżdżamy na powierzchnię ziemi usatysfakcjonowani, że możemy odetchnąć czystym powietrzem. Jeśli macie czas i siłę, warto zajrzeć do Sztolni Luizy. Podobno najlepiej od niej rozpocząć przygodę z “wydobyciem węgla” w tym rejonie. Wizyty w obiektach muszą być zarezerwowane z wyprzedzeniem, by nie było ryzyka, że nie wejdziemy. Największą atrakcją Luizy to podziemny spływ łodzią, w której mogą wziąć udział już 5-latki. My zostawiamy tę atrakcję na kolejne odwiedziny.
Lecz nie mogliśmy odmówić sobie popularnej w okolicy restauracji specjalizującej się w plackach ziemniaczanych z wymyślnymi sosami (np. z kurkami, łososiem, boczkiem czy wege) - Tygel.
Fot. Giszowiec & Kopalnia Guido w Zabrzu, 2024.
A czy wy polecacie jakieś inne, niewspomniane przez nas miejsca w Katowicach?