Można by pomyśleć, że z Halong Bay nigdy się nie ruszymy. Faktycznie to egzotyczne miejsce bardzo nam przypasowało, ale też na spokojnie chcieliśmy się zastanowić nad kolejną destynacją gdzieś na południu Wietnamu.
Z utęsknieniem czekaliśmy "bezludnej wyspy". Oczywiście nie była ona taka zupełnie bez człowieka, bo w końcu postawili tam resort i ściągali turystów żądnych poczucia natury, odosobnienia, wokół otaczającego plażę morza i pięknych pionowych gór Halong Bay.
Podzieliliśmy się z Lisem opieką nad Julem. Jednego dnia spędzałam z małym dzień w Cat Ba, podczas gdy Lisu miał odbywać jednodniowy rejs po zatoce połączony z paroma atrakcjami...
Gdy statek dobił do dzikiej części Cat Ba, rozpadało się na dobre. Wszystko wydawało się takie dzikie, piękne, egzotyczne, jakbyśmy dotarli do wyspy niczym z "Parku Jurajskiego".
Poznane tuż przed wyjazdem z Listwianki wcześniejsze domowniczki naszego hostelu – młode Dunki – stwierdziły, że to, co w Rosji zrobiło na nich największe wrażenie to: St. Petersburg oraz Wyspa Olchon.