Wakacje w Polsce nie muszą być nudne ani monotonne. A nawet na Podlasiu można je urozmaicić i na chwilę zapomnieć o eksplorowaniu terenów Biebrzańskiego Parku Narodowego. Alternatywa wyprawy na Suwalszczyznę w zapowiadającym się ciut gorzej pogodowo dniu, wydawała się być strzałem w dziesiątkę.
Planowanie letniego urlopu w naszym przypadku odbywało się niemalże w ostatniej chwili. Nowe wyzwania zawodowe oraz pierwsze lato, kiedy Julek przestawał być traktowany na zasadach szkolnych zyskując prawo do 2-miesięcznych wakacji nie szły ze sobą w parze. Najzwyklej w świecie, nam jako rodzicom, brakowało babci na wsi, która przyjęłaby wnuka z otwartymi ramionami i w sielskich warunkach zaoferowała zorganizowany wolny czas.
Dotarliśmy do amerykańskiego miasta muzyki country (z Kissimmee) autobusem Greyhound 5 godzin po czasie. Zmęczona, spocona, „rozlazła” i z nasilającą się migreną czekałam na Krzyśka na terminalu autobusowym a on równie przemęczony ruszył w miasto w poszukiwaniu taniego hotelu.
Lisu wyjeżdżał na Śląsk służbowo. Dawno nie mieliśmy szansy odpocząć razem nawet weekendowo poza rogatkami Warszawy. Zima nie cieszyła oczu puchowymi, śnieżnymi dekoracjami, Julek zapomniał już, że kiedykolwiek jeździł na sankach a narciarza chyba nigdy na żywo nie widział.
…czyli ciąg dalszy poszukiwania oryginalnych, nietypowych, popularnych a może zupełnie nieznanych miejsc, zdarzeń czy atrakcji mających miejsce w stolicy.
W drodze do Medellin mijamy słynną "zona cafetera" – jedziemy wzdłuż tzw. “stref kawowych”. Wielkie połacie drzewek kawowych porastały tu każdy skrawek wzgórza. Było bujnie, zielono, magicznie.
Niejeden stwierdzi, że Warszawa to po prostu nudna stolica, gdzie czas biegnie nieubłaganie, szybko, na biznesie i ludzie nie mają dla siebie czasu, nie uśmiechają się, że liczy się tu tylko pieniądz. Pewnie w każdym stwierdzeniu jest jakieś ziarenko prawdy, ale gdy przyjdzie poszukiwać plusów, okazuje się, że jest ich zaskakująco dużo.
Swego czasu warszawska Praga budziła strach, grozę, a spacer w jej niektóre zakamarki mógłby zakończyć się dla niejednego przechodnia (głównie spoza tej dzielnicy) utratą - w najlepszym wypadku - portfela. Od niedawna dzielnica przeżywa okres odrodzenia pod każdym względem a zamieszkanie w odrestaurowanych pofabrycznych loftach staje się marzeniem niejednego zwykłego wyjadacza chleba, wchodzi w posiadanie artystycznej bohemy bądź co majętniejszego Kowalskiego.
Próba poznania Warszawy na nowo nie byłaby kompletna bez przypomnienia sobie historii Polski, która zostawiła po sobie ślad w każdym zakątku naszego kraju, ale na stolicy odbiła prawdopodobnie największe piętno. Mijają lata, w górę pną się kolejne nowoczesne biurowce, rozkręcający się biznes wypiera z warszawskiej panoramy budynki tak bardzo pamiętające przeszłość.
To, co dzieci lubią najbardziej to nieustająca zabawa, najchętniej z rówieśnikami i na dworze. I wszystko fajnie i przyjemnie, gdy mieszka się poza dużym miastem lub nawet w miasteczku, gdzie jesteśmy w posiadaniu domku jednorodzinnego z mniejszym bądź większym podwórkiem do hasania. Wtedy wystarczy wypuścić dziecię na łono natury, niech szaleje, bo ruch i świeże powietrze dobrze mu zrobią. Ale problem pojawia się, gdy...