Do Tajlandii można by przyjeżdżać co roku na wakacje i za każdym razem wybierać inne miejsca odwiedzin. A i tak odnosiłoby się wrażenie, jakby pierwszy raz w życiu przyleciało się do tego kraju. Tak bardzo jest zróżnicowany, zachwyca na każdym kroku i nie nudzi.
Opuszczając spokojny domek na uboczu Kedah ("dzielnica" Langkawi), nie spodziewaliśmy się, iloma różnym środkami transportu będziemy tego dnia się przemieszczać. Gdybym o tym wiedziała będąc jeszcze w Polsce, postukałabym się w głowę z niedowierzania.
Ostatni dzień w George Town spędziliśmy w większości czasu w domu oczekując na przerwę w ulewnym deszczu. Nie chciało się uspokoić na dłużej niż kilka minut.
... niezapomniane zachody słońca, chilloutowa muzyka od samego rana, imprezy na plaży z intrygującym pokazem ogni, wytatuowani młodzi ludzie i - niestety -wyjątkowo smutne twarze Tajlandczyków.
Po odnalezieniu swego raju na ziemi, czyli idealnych drewnianych bungalowów wśród dżunglowej scenerii ogrodu, w którym stały oraz najpyszniejszej kuchni naszego resortu, pozostało nam czerpać uciechę z darów wyspy.
Dlaczego? Bo jest tu ich mnóstwo na tyle, że nie muszą posługiwać się obcym językiem, by się porozumieć. Wietnamczycy, nawet starsze babinki biegle mówią po rosyjsku, a miasto każdą nazwę (czy to w menu, neony na budynkach, nazwy atrakcji) przedstawiało w dwóch językach - narodowym i pisane rosyjską cyrylicą.
Można by pomyśleć, że z Halong Bay nigdy się nie ruszymy. Faktycznie to egzotyczne miejsce bardzo nam przypasowało, ale też na spokojnie chcieliśmy się zastanowić nad kolejną destynacją gdzieś na południu Wietnamu.
Z utęsknieniem czekaliśmy "bezludnej wyspy". Oczywiście nie była ona taka zupełnie bez człowieka, bo w końcu postawili tam resort i ściągali turystów żądnych poczucia natury, odosobnienia, wokół otaczającego plażę morza i pięknych pionowych gór Halong Bay.
Podzieliliśmy się z Lisem opieką nad Julem. Jednego dnia spędzałam z małym dzień w Cat Ba, podczas gdy Lisu miał odbywać jednodniowy rejs po zatoce połączony z paroma atrakcjami...
Gdy statek dobił do dzikiej części Cat Ba, rozpadało się na dobre. Wszystko wydawało się takie dzikie, piękne, egzotyczne, jakbyśmy dotarli do wyspy niczym z "Parku Jurajskiego".