To było dość dawno, ale pamiętam jak dziś silne emocje, podniecenie, euforię, jakimi targało nami (a w szczególności Krzyśkiem) na myśl o odwiedzeniu tego miejsca. Jak zawsze było gorąco, parno..
Czas z dzieckiem na Sycylii był spokojny, bardzo… Ale przyjemny, słoneczny, nadal bardzo włoski i smakowity, o czym świadczy ta galeria. I myślę, że w tym temacie nie ma co więcej wypowiadać zbędnych słów.
“Wales watching”, czyli wycieczka związana z poszukiwaniem wielorybów, byłaby obecnie nieprzemyślanym wydatkiem z naszej strony. Przez chwilę rozważaliśmy tą możliwość połączoną z opcją pływania na otwartym oceanie z rurką.
Gdy po czterech godzinach podróży dwoma autobusami dotarliśmy do Puerto Lopez, a tym samym na Półwysep Parku Narodowego Machalilla, miasteczko nie wydało nam się jakoś szczególnie interesujące. Nazwa "park" w wydaniu egzotycznym kojarzyła się z terenem opływającym w soczystości zieleni, lazuru oceanu i gorąca latynoskich rytmów na każdym kroku.
Usadowiła się malowniczo na wschodzie Cap Corse, w dawnych czasach jej port był jednym z ważniejszych punktów handlowych wyspy, wyrastające z lazurowego morza domy i majacząca przy ujściu do portu starodawna genueńska wieża, ściągnęły w swe progi artystyczną bohemę.
Widzieliśmy w swoim życiu mnóstwo różnych plaż, szerokich, białych, kamienistych, na bezludnych wyspach, trudno dostępnych, wąskich, zatłoczonych itd. I muszę przyznać, że te widziane na Korsyce, a szczególnie w okolicach Porto Vecchio, zapadły w pamięć na długo. Taką egzotykę widzi się przeważnie w folderach reklamowych biur podróży zachęcających magicznymi fotografiami do wyjazdu spragnionych wakacji turystów.
Leniwe i pełne relaksu dni na Korsyce, przeniosły się z Porto w okolice Ajaccio – jednego z najnowocześniejszych miast i portów wyspy. Miasto słynie również z faktu, iż urodził się w niej najpopularniejszy Korsykanin i późniejszy mieszkaniec Ajaccio – Napoleon Bonaparte. Właściwie, poza bogatą historią miejsca, na ciekawskich dawnych dziejów czeka „napoleoński szlak”, który można samodzielnie odbyć tułając się po kolorowych i niejednokrotnie ekskluzywnych zakamarkach miasta.
Trudno powiedzieć, by kolejne miejsce, do którego zmierzaliśmy było najpiękniejsze na wyspie, bo dokąd na Korsyce nie docieraliśmy, byliśmy pod równie dużym wrażeniem i niejednokrotnie wypowiadaliśmy słowa: „Rany, to jedno z piękniejszych miejsc jakie widziałem/am” czy „Tu jest bosko!”.
Samo campingowanie mogłoby na dłuższą metę nudzić. Trzeba się gdzieś ruszyć. No więc poza częstym odwiedzaniem pobliskiego marketu (bo nie mieliśmy lodówki i trzeba było produkty na główne dania kupować na świeżo), postanowiliśmy rozejrzeć się po okolicy.
Podobno „Korsyka została stworzona w siódmym dniu tygodnia, kiedy to zmęczony Pan Bóg nie miał sił wymyślać nowych cudów świata. Postanowił więc połączyć najpiękniejsze z dotąd stworzonych krajobrazów. Wybierał tylko to, co wydawało mu się najładniejsze: wybrzeża, pustynie, skaliste góry pokryte śniegiem. Połączył wszystko razem i umieścił na Korsyce, która stąd właśnie bywa nazywana Île de Beauté (piękną wyspą).”