3 dni samochodem na Sycylię. Niewiele z tego pamiętam, jak i z kolejnych wakacji, chociaż przebłyski są:). Najważniejsze dla mnie: przebywać z rodzicami, bawić się głównie … z rodzicami i dużo z nimi rozmawiać, a przede wszystkim jak najczęściej pytać „dlaczego”. Wydaje mi się, że to wszystko pasowało do długiej podróży w świat. Bo będę z rodzicami:). Na początku wiedziałem, że jadę do Chin a mama mówiła, że tam mówią jak w mojej ulubionej bajce „Ni hao Kai Lan”, czy coś takiego.
Lubię: muzykę (często wyjmuję wszystkie możliwe moje instrumenty muzyczne i przydzielam każdemu jakiś inny do grania), literki i cyferki (znam już chyba wszystkie, piszę laurki z pomocą rodziców), znaki drogowe (nie wiem skąd mi się to wzięło, ale lubię o nich rozmawiać), układać klocki (codziennie muszę wybudować jakąś wieżę), lepiej dogaduję się ze starszymi niż rówieśnikami (czasami nie wiem o co im chodzi i zabierają zabawki), lubię pomagać rodzicom (mamie pomagam sprzątać i robić ciasto, na wakacjach na Korsyce pomagałem tacie rozkładać „mamiot” – czyt. namiot), kitrasić się na łóżku z tatą (czyli: szaleć, skakać, wariować aż jestem cały mokry). Poza tym wcześnie wstaję, nie leżakuję już w południe i późno zasypiam. Mama mówi, że chyba nie wrodziłem się w naszą rodzinę. Nie wiem, o co jej chodzi. Poza tym lubię podróżować, chociaż w samochodzie szybko się nudzę.
Cieszyłem się, że jadę na wakacje, bo: miałem lecieć samolotem (a nigdy nie leciałem a chciałem być wysoko), rodzice będą kupować mi często zabawki (dziadek mówił, że w Chinach są tanie, szybko się psują i mogę je ciągle zmieniać), będę się kąpał w morzu i biegał po plaży. Raczej nie docierało do mnie pojęcie czasu. I dobrze.