wtorek, 24 listopad 2015

WARSZAWA Z DZIECKIEM

To, co dzieci lubią najbardziej to nieustająca zabawa, najchętniej z rówieśnikami i na dworze. I wszystko fajnie i przyjemnie, gdy mieszka się poza dużym miastem lub nawet w miasteczku, gdzie jesteśmy w posiadaniu domku jednorodzinnego z mniejszym bądź większym podwórkiem do hasania. Wtedy wystarczy wypuścić dziecię na łono natury, niech szaleje, bo ruch i świeże powietrze dobrze mu zrobią. Ale problem pojawia się, gdy...

To, co dzieci lubią najbardziej to nieustająca zabawa, najchętniej z rówieśnikami i na dworze. I wszystko fajnie i przyjemnie, gdy mieszka się poza dużym miastem lub nawet w miasteczku, gdzie jesteśmy w posiadaniu domku jednorodzinnego z mniejszym bądź większym podwórkiem do hasania. Wtedy wystarczy wypuścić dziecię na łono natury, niech szaleje, bo ruch i świeże powietrze dobrze mu zrobią. Ale problem pojawia się, gdy  mieszka się w mieście, do tego w bloku i na samodzielne puszczenie dziecka poza nasze cztery ściany, bez opieki, nie możemy sobie pozwolić. Szybko okazuje się, że poznajemy okoliczne parki, place zabaw, kawiarnie dla dzieci (lub bardziej dorosłych z dziećmi), a po jakimś czasie i to nam się nudzi. Ponownie spędzamy w domu więcej czasu, a dziecko w domu po pięciu minutach zabawy tysiącem swoich zabawek, również zaczyna marudzić, nękać rodziców pytaniami: „pobawisz się ze mną?” albo stwierdzając to, co my na placach zabaw czujemy: „nudzę się” i wtedy weź człowieku i kombinuj.

Nasz junior w tej materii nie stanowi wyjątku, ale zdecydowanie wykazuje zainteresowanie dość nietypowymi, jak na swój wiek, zajęciami (tworzy mapy, podpisuje je, bo już umie pisać i czytać, interesuje się układem słonecznym itp.). Możliwe, że delikatnie ujmując, wyrasta mi pod dachem naukowiec, ale tak już ma i chętnie pomagamy mu poznawać, to co go niesamowicie zachwyca. Tak więc gdy któregoś dnia powiedział, że marzy, by pójść do Planetarium i w ogóle jakichś muzeów, jakoś wyjątkowo mnie to nie zdziwiło. W końcu pierwsze muzeum miał już za sobą. Miał wtedy 3,5 roku i odwiedził je w Wietnamie.. Ale mimo to uznałam, że warto wybrać coś typowo dziecięcego lub przynajmniej zbliżonego do „młodszych” zainteresowań. Nasza prywatna, rodzinna wyprawa w dość chłodny warszawski dzień, trwała prawie osiem godzin. Gdy wróciłam do domu, ledwo patrzyłam na oczy, a Julek stwierdził, że coś by porobił (jakby mało miał atrakcji). Nasz plan wyglądał tak:

MUZEUM KOLEJNICTWA

To pierwsze muzeum, które przyszło mi do głowy i idealnie pasowało do chłopięcych zainteresowań. Ledwo dotarliśmy w okolice muzeum, a tuż pod nami – jak na zamówienie – popędził okaz Szybkiej Kolei Mazowieckiej (SKM) a boczna ściana budynku powitała plakatem z filmu „Tomek i Przyjaciele”. Dziecko już było szczęśliwe (a to dopiero był początek:). Znajdujące się przy Placu Zawiszy muzeumkolejnictwa.waw.pl oferuje zwiedzanie bogatych tematycznych sal wystawowych w cenie: bilet normalny – 12 zł, ulgowy – 6 zł (dzieci do 7 r.ż. bezpłatnie) oraz rodzinny (2+3) za 35 zł. W każdy poniedziałek Muzeum Kolejnictwa można zwiedzać za darmo a w każdą ostatnią niedzielę miesiąca udostępniany jest dla zwiedzających Wagon ASHX 01 zwany „Salonką Bieruta”. Aż dziw mnie ogarnia, że przejeżdżałam koło tego miejsca tysiące razy a nigdy nie przyszło mi do głowy, by tu zajrzeć. Choć przyznam, że z zewnątrz budynek wydaje się opustoszały i jakby już nieczynny.

Okazuje się również, że w czterech ścianach Muzeum Kolejnictwa organizowane jest wiele ciekawych wydarzeń kulturalnych tj. np.: giełda modeli kolejowych i kiermasze książek, kolejowe bale karnawałowe, przeróżne pikniki kolejowe i wernisaże promujące sport i turystykę wśród kolejarzy, spotkania literackie, dni dziecka, projekty teatralne, prezentacje nowych „zdobyczy” kolejowych i wiele, wiele innych. Mnie osobiście, chociaż rychło w czas, zachwyciła inicjatywa wielu organizatorów (głównie z dziedziny kolejnictwa) pod jednym hasłem: „170-lecia Wiedenki”, co oznaczało: przyjazd zabytkowego pociągu ze Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce, parowozu z 1946 r. oraz mnóstwo ciekawych atrakcji na miejscu, nocnego zwiedzania ekspozycji z przewodnikiem (z latarkami) oraz – chyba najciekawszy punkt programu – to przejazd historycznym parowozem z Warszawy Głównej do Falenicy w towarzystwie chociażby aktorów Wawerskiego Teatru Wędrownego i Grupy Teatralnej Falenica poprzebieranej w klimatach XIX-wiecznych. Warto wspomnieć, że na stacji końcowej w Falenicy znajduje się odrestaurowany i zaadaptowany na kino-kawiarnię stary dworzec kolejowy (stacjafalenica.pl), które z całego serca polecam. Jest to jedno z klimatyczniejszych miejsc, jakie znam i gdzie przy smakowitym ciastku i kawie (choć nie tylko to jest smaczne) można obejrzeć dobry film.

MANUFAKTURA CUKIERKÓW

Mimo, że w planach miałam parę ciekawych dla dziecka obiektów związanych, nazwijmy to, ze sztuką, samo przemieszczanie się komunikacją miejską nawet dla małego Warszawiaka (przywykłego mniej lub bardziej do takiej formy transportu w swoim mieście) okazało się dodatkową oraz jedną z ważniejszych atrakcji dnia. Siadanie przy oknie, obserwowanie szybko zmieniającego się krajobrazu Warszawy, otwieranie drzwi na żądanie, jazda tramwajem niskopodłogowym, obowiązkowo metrem (nawet kosztem dłuższej trasy do pokonania pieszo) oraz zaskakujące „punkty” czy sytuacje na mapie stolicy (sztuczna palma na Rondzie De-Gaulle’a, nazwa ulicy – Nowy Świat, Rotunda – która w naszym dniu muzealnym oblepiona była fotografiami z 79 r. i dnia feralnego wybuchu gazu, który zniszczył budynek a w którym zginęło kilkadziesiąt osób, grajek na Chmielnej, któremu wrzuciliśmy monetę w tak zimny i deszczowy dzień a Julek poznał znaczenie słowa „bezdomny”).

Kolejną, na liście atrakcji, była manufaktura-cukierkow.pl, która od godziny 11-21:00 (każdego dnia poza poniedziałkiem, bo otwarta jest do godz. 20) działa jako sklep, w którym również o pełnej godzinie odbywa się pokaz ręcznego wyrobu cukierków (bezpłatnie). Już od wejścia do zakupu palety kolorów i smaków cukierków o przeróżnych wewnętrznych wzorkach, zachęcają zamkowe wnętrza Manufaktury.  Jeśli dorosły potrafi dostać oczopląsu od tylu kolorowych łakoci, to wyobraźcie sobie, co czuje dziecko, które z natury najchętniej jadłoby same słodycze i wszystko, co słodkie.

Z lizakiem w ręku, a właściwie szybko w buzi i najlepiej, by był duży, oczekujemy na rozpoczęcie się 40-minutowego show wytwarzania cukierków. W roznoszącym się po całym wnętrzu zamkowego sklepu zapachu, obserwujemy z ciekawością (i w naszym przypadku, z młodszymi od Julka przedszkolakami) ten mozolny, ciężki i wymagający dużej siły proces wytwarzania bajecznych słodkości. Nad głowami „słodkich pracownic” umieszczone są kamery, by cała produkcja była widoczna również dla tych, którzy stoją w dalszym rzędzie od szyb, za którymi się wszystko rozgrywa. I o ile samo miejsce na pewno zachwyciło najmłodszych, tak długi czas oczekiwania na rezultat pracowitych cukierniczek był za długi dla tak małych dzieci. Ponownie dorosły ciekawszy był finału, niż młodszy. Wyszliśmy przed czasem z dwoma tylko, o dziwo, lizakami o smaku leśnych owoców i drugim – egzotycznym.

Sklep, który znajduje się na Nowym Świecie 21, oferuje pokazy i sprzedaż cukierków i lizaków (dodatkowo pięknie pakowanych), natomiast oddział na Tamce umożliwia samodzielne wykonanie lizaka za dodatkową opłatą a nawet oferuje możliwość zorganizowania urodzin dla najmłodszych.

PARK MINIATUR

…Województwa Mazowieckiego (miniaturymazowieckie.pl) znajduje się w dawnym Banku Wilhelma Landaua na ul. Senatorskiej 38. By tam dotrzeć, musieliśmy przespacerować się Chmielną, poprzez włoską Restaurację Mela (w której swego czasu jadałam z koleżankami dobre spaghetti i właściwie od lat się tam niewiele zmieniło, nawet wystrój, ale polecam głównie dla wyjątkowych smaków), aż do Marszałkowskiej i podziemiami do metra, gdzie Julek powitał nadjeżdżający pociąg okrzykiem: „Wow, ale ta maszyna pędzi!”.

Na miejscu, w okazałej kamienicy, płacimy za wejściówki (normalny – 14 zł, ulgowy – 10 zł, rodzinny 2+2 – 35 zł oraz darmowy dla dzieci poniżej 8 r.ż.). PMWM otwarte jest cały tydzień poza poniedziałkiem a w niedzielę można dodatkowo o godz. 13:30 zwiedzać bank z przewodnikiem (za dodatkową opłatą – cena biletu jest wtedy wyższa). Rozpoczynamy samodzielną eksplorację paru sal wystawowych, w których znajdują się idealnie odwzorowane znane budowle warszawskich obiektów, których już nie znajdziemy w panoramie stolicy. Większość uległo zniszczeniom/ zburzeniu, głównie poprzez działania wojenne. Precyzyjne detale makiet z elementami życia, jakie wokół budynków w różnym dla ich czasu istnienia miało miejsce, robią wrażenie. Bym mogła poczuć się jak dziecko (jak Julek), świadomie kucałam, zachwycając się prezentowaną architekturą jeszcze bardziej. Przechadzaliśmy się zatem obok: Pałacu Lubomirskich, Giełdy, Kamienicy Granzowej, Żelaznej Bramy, Teatru Letniego w Ogrodzie Saskim i Pałacu Saskiego oraz Gościnnego Dworu. Jacy czuliśmy się światowi, gdy następnego dnia w Dzień dobry TVN Pogodynka zapowiadała pogodę właśnie z wnętrz Parku Miniatur. Byliśmy tam pierwsi:).

Poza miniaturami słynnych budowli przedstawionych skali 1:25, dawny bank prezentował dodatkowe wystawy czasowe – fotograficzne, które można zobaczyć również w cenie biletu wejścia do PMWM. I wyobraźcie sobie, że obiekt oferuje również (niezweryfikowane przez nas) sale typu escape room o zbliżonej nazwie Escape Room Bank (escaperoombank.pl) oraz pokojami zagadek tj.: Tajemnice Warszawy, Więzienie i Włam Stulecia. Poza zbliżonymi do konkurencji cenami, miejsce określa dostępność sal w zależności od wieku uczestnika (od 16 r.ż).

A wy, byliście w tych miejscach? Macie inne oryginalne pomysły na spędzenie wolnego czasu w mieście? 

10 komentarzy

  • Asia
    Asia wtorek, 01 grudzień 2015

    Tak Marcin, i o tym pisalam we wczesniejszych artykulach:-)

  • Marcin
    Marcin wtorek, 01 grudzień 2015

    Niektóre dzieci mają też ogrom zabawy w Centrum Kopernika, które serdecznie polecam!

  • Asia
    Asia sobota, 28 listopad 2015

    Myślę, ze podane przeze mnie propozycje są dobre dla starszego i młodszego. Poza tym dorosły też czasem lubi poczuć się jak dziecko:)

  • Demi
    Demi sobota, 28 listopad 2015

    Dzieci nie mam, Warszawy nie lubię, i w zasadzie jeżdżę do stolicy, jeżeli wylatuję z Okęcia, albo mam jakieś załatwienia. Ale, ale, może kiedyś, jak już te dzieci się pojawią, to mnie zmuszą do odwiedzenia Parku Miniatur? Hmm, w sumie sama lubię takie miejsca, więc może, może skorzystam z Twych rad? :)

  • Asia
    Asia piątek, 27 listopad 2015

    Czasem przez dzieciaki się też nie chodzi w wiele miejsc:) Ale faktycznie, gdy się spojrzy okiem dziecka to znajduje się niezliczona ilość możliwości. Za naszych czasów tak nie było.. warto to wykorzystać:) i co ważne, większość tego typu atrakcji jest za darmo (w określonym wieku) lub za grosze, że nawet kino przy tym wymięka:)

  • Asia
    Asia piątek, 27 listopad 2015

    Oderwany, pewnie że jest! Jak się człowiek bardziej zainteresuje to się okazuje, że nawet na weekendy nie trzeba nigdzie jeździć, tylko nieustająco poznawać fajne zakamarki Warszawy, a tym bardziej z dzieckiem:)

  • Asia
    Asia piątek, 27 listopad 2015

    Ewa, zajrzyj na nasz fanpage gdzie wrzuciłam ostatnio krótki filmik właśnie z Manufaktury Cukierków. Fajna przygoda, nawet dla dorosłego:)

  • Kasia
    Kasia piątek, 27 listopad 2015

    Dzięki dzeciakom trafia się i odwiedza miejsca, do których przeważnie się nie chodzi. A tu proszę tyle ciekawych niespodzianek

  • Oderwany
    Oderwany piątek, 27 listopad 2015

    Niech mi teraz ktoś ze znajomych powie, że nie ma co robić w Warszawie z dzieckiem :) Wiem, gdzie go posłać, aby przejrzał na oczy :)

  • Ewa
    Ewa piątek, 27 listopad 2015

    Manufaktura cukierków! Nie słyszałam o tym miejscu a brzmi tak, że choć dawno już wyrosłam z dziecięcych ubranek to z wielką chęcią sama bym tam zajrzała :D

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.