Brak pomysłu na majówkę czy po prostu weekend? Wszystko wydaje się daleko, a okolice znasz na wylot? Wsiadaj w samochód, pociąg, autobus i wyjedź na mazury. Spakuj plecak, weź namiot lub nie - znajdziesz coś na miejscu. Podejmij wyzwanie, nie obawiaj się, zawsze coś uda się znaleźć. Pobaw się w explorera, podróżnika, odkrywcę:). Na pewno będzie ciekawie, intrygująco, nie nudno. Warto od czasu do czasu zaserwować sobie takie atrakcje. Dajmy nowe bodźce organizmowi a niech i umysł się zregeneruje. My na takie spontaniczne decyzje mamy niewiele czasu i zawsze wracamy z takiego weekendu usatysfakjonowani. Im mniej się myśli i planuje, tym emocje gwarantowane.
ŚNIARDWY I OKOLICE
Podczas gdy pogoda w Polsce w zeszłym roku zaczynała się dopiero przy majówce rozkręcać, nikt szczerze nie rozważał kąpieli w polskich jeziorach w tym czasie. Czego my wymagaliśmy od parodniowego urlopu? Relaksu na świeżym powietrzu, ciekawych szlaków rowerowych po leśnych bezdrożach, jeziornego powietrza znad
polskich wód a wyszło jeszcze ciut więcej. Z dwudniowym wyprzedzeniem udało nam się znaleźć zajazd przy drodze w Szczechach Wielkich. Nie brzmiało obiecująco, ale na miejscu obraz otoczenia okazał się przekraczać nasze wyobrażenia. Zajazd Wiejski okazał się oferować pięknie odrestaurowane pokoje z przepiękną pościelą i drewnianymi meblami, droga (przy której mieścił się obiekt) nie była tak uciążliwa, tuż obok wyrastał las a za nim wyłaniało się Jezioro Seksty (połączone ze Śniardwami). Kompleks zajazdu liczył Restaurację, która serwowała iście królewskie (regionalne) smaki. Każde danie to była uczta dla podniebienia powodująć coraz większy żołądek, bo porcje były nie do przejedzenia.
NOCLEG W SZCZECHACH WIELKICH
Wnętrza Zajazdu kryły starodawne pamiątki, tj. stare gramofony, radia, zegary, lampy itp. Na tyłach, w otoczeniu winogron i na świeżym powietrzu można było się tymi smakami zajadać. A jako że Szczechy Wielkie mieściły się w niedalekiej odległości od największego jeziora Polski, Mikołajek i Ruciane Nida, poza błogim lenistwem na plaży i przejażdżkami rowerowymi, urządzaliśmy sobie wypady do miasteczek pooglądać piękne przystanie jachtowe (Mikołajki), skosztować mazurskiej kuchni (Ruciane Nida czy Myśliwski Zajazd w kierunku Pisza od Szczech W.) a nawet popluskać w kompleksie wodnym w Hotelu Gołębiowskim (wodospady, nurty wodne, nietypowe zjeżdżalnie dla chętnych adrenalinowych emocji).
Na jednej z plażyczek Śniardwy mogliśmy również spontanicznie pobawić się przy szantach, które przygrywały do pierwszego sezonowego grilla knajpy pod namiotem.
Fot. Majówka na Mazurach (2017), noclegi, kulinaria i atrakcje.
KAJAKIEM PO KRUTYNII
Ukta -Nowy Most. Będąc tak blisko Ruciane Nida nie sposób nie skorzystać z jednej z ciekawszych atrakcji regionu jakim jest spływ Krutynią. Najkrótszy, ale jakże urokliwy odcinek słynnej, polskiej rzeki usytuowanej na Mazurach to 7 km i ok. 2-2,5 godziny spokojnego wiosłowania. Atrakcja ta wydawała się dla nas ciekawym wyzwaniem a 50 zł za kajak (nasz był 3-osobowy), odbiór w Nowym Moście wraz z kajakami i powrót do parkingu w okresie majówkowym to wyjątkowa okazja. Jak było? Błogo, spokojnie, wyciszająco i relaksująco a to wszystko w otoczeniu zachwycającej przyrody (niespotykanych gatunków roślin i ptactwa). Niesamowicie malownicze obrazy, spokojna rzeka, ale i wysiłek (który - tak a propos - lubimy) były dla nas jak nieoceniony deser po tym regionalnym, choć wyśmienitym, obżarstwie.
Wieczorami czytaliśmy książki, Julek zamęczał nas grą w piłkę nożną tuż obok domostwa albo sam na siłę dawał się ściągać do domu szalejąc do późnych godzin wieczornych.
Fot. Spływ Krutynią (2017, maj).
A wy macie swoje ulubione miejsca do organizacji spływów kajakowych w Polsce? Polecacie jakieś miejscae?