ŚCIEŻKI BIEBRZAŃSKIEGO PARKU NARODOWEGO

Z naszej perspektywy spływ tratwą po Biebrzy pozwalał nam dogłębnie poznać tereny tego niesamowitego polskiego parku narodowego. Jednak istnieją jeszcze inne alternatywy jego eksploracji, z lądu, gdzie możemy jedynie polegać na swoich nogach, przemierzając leśne ścieżki pieszo bądź na rowerze.

Z_naszej perspektywy spływ tratwą po Biebrzy pozwalał nam dogłębnie poznać tereny tego niesamowitego polskiego parku narodowego. Jednak istnieją jeszcze inne alternatywy jego eksploracji, z lądu, gdzie możemy jedynie polegać na swoich nogach, przemierzając leśne ścieżki pieszo bądź na rowerze.

15. czerwone bagna

Planując dokładniejsze doświadczenie najmniej obleganych miejsc rejonu Biebrzy, tajemniczych bagien, zaciemnionych zakątków pełnych zapachów dzikich roślin i odgłosów natury, wiedzieliśmy, że dotarcie do kładek rozrzuconych gdzieś na terenie parku, samo w sobie będzie stanowiło niesamowitą przygodę. Pani Jadwiga z Biebrza24 wylistowała mi kładki na bagnach Biebrzy. Jedne były ogromnym wyzwaniem poprzez długość samej trasy, inne z faktu, iż mało kto o nich wiedział i nawet GPS miał problem z ich lokalizacją. Wszystkie łączyło jedno - piękne tereny tuż na wyciągnięcie ręki, dzikie zakątki, z którymi nie ma się na co dzień do czynienia.

6. kladki na bagnach

CZERWONE BAGNO

Ten jeden ze starszych na świecie Rezerwatów Przyrody oddalony był od naszej bazy noclegowej w niedalekiej odległości. Jakbyśmy uparli się, że przecinamy pola na wskroś, zajęłoby nam to niewiele czasu. Oczywiście było to niemożliwe, gdyż nawet po wiejskich drogach nasz zwykły samochód mógłby nie dać sobie rady. Wniosek był jeden: nie ważne gdzie nad Biebrzą nocujesz, do wszystkich atrakcji musisz się jakoś dostać i na pewno nie są to własne nogi. Drugi: dotarcie do tych atrakcji zmusza do przedzierania się przez wioski oddalone od głównych tras przelotowych, a co za tym idzie - można doznać krajobrazów, jakie pamięta się jedynie z dzieciństwa, nieskażone zbytnią cywilizacją, choć oczywiście dalekie od amazońskiej dziczy:).

18. 3 km pieszo

PRZYGOTOWANIA

By wejść do BPN należy mieć wykupiony bilet wstępu do parku. My, przy okazji tej wyprawy, mogliśmy zakupić go u naszej gospodyni, która prowadząc punkt informacji turystycznej była w posiadaniu takowych, bądź zakupić tuż przy bramie szlaku, a na tym właśnie stała Leśniczówka w Grzędach. Ta wyprawa miała być dla nas dodatkowo aktywna, gdyż zamierzaliśmy wypożyczyć rowery. Od Pani Jadwigi wzięliśmy rower dla Julka (po jej wnuczce), a w Grzędach - rower u pana Kordiana dla mnie. Najpierw musiałam jednak ustalić jego dostępność telefonicznie (Leśniczówka - 512 044 750). I to była świetna decyzja, bo istniała również możliwość wypożyczenia rowerów w Dworku Zagroda Kuwasy - tel. 86 273 35 45/ 20 (który, tak a propos, wygląda jak z "Pana Tadeusza" i z chęcią spędziłabym tam noc, w bliskim otoczeniu Czerwonych Bagien), a ten oddalony był od wjazdu na szlak o kolejne 2-3 km. Przy naszej i tak długiej, jak na 6-latka trasie rowerowej, to mogłoby go wykończyć jak na pierwszy raz. Znienawidziłby mnie i rower:).

16. szlak pieszy start
   

WYPRAWA PO BAGNACH BPN

Dojazd autem ze Sztabina: kierunek Augustów, zjazd na Łomżę i za Rajgrodem na Woźnawieś, oraz Grzędy. Na parkingu zostawiamy auto, wykupujemy zezwolenia i pozostaje ruszyć w drogę, 8 km do końca szlaku rowerowego (do wyboru: bardziej leśny z pagórkami i podjazdami wśród korzeni drzew - trasa niebieska, lub czerwona zwykłą szutrową drogą dla samochodów, których tu nie ma bo wjazd mają tylko uprawnieni). Na tej trudniejszej trasie mamy możliwość przejechania się po dwóch odcinkach kładki na terenach bagiennych. Okres letni to czas suszy dla bagien. Na kładce ustawione są punkty informacyjne o powstaniu Rezerwatu, bagien, obecnej tu faunie i florze. Na Czerwonych Bagnach jest tak niewiele osób, że sama z dzieckiem odczuwam ciarki na plecach, wyobrażając sobie czyhającego gdzieś w kniejach polskiego niedźwiadka. Na szczęście żadne tablice nie informują o jego tu obecności. Wmawiam sobie, że tereny bagienne może mu nie sprzyjają. Prędzej można tu spotkać bobra, zająca, lisa, łosia a nawet wilka. To ostatnie również nie uspokaja. Staram się czasami głośniej zachowywać, mając nadzieję, że dziki zwierz i tak ma respekt dla człowieka..

20. tuz przed gora wilka

TRASA PRZEZ BÓR

Po 8 km trasy, docieramy do miejsca, gdzie musimy zostawić rower i terenami najpierw przez kładkę, później zarośniętymi gąszczami i wśród dzikich jeżyn, wysokich traw, cykad wielkich świerszczy, docieramy do wysokich, piaskowych, niczym nadmorskich wydm. Jeszcze tylko kawałek, a ku naszym oczom ma pojawić się wieża obserwacyjna usytuowana na Górze Wilka. Nazwa powoduje ciarki na plecach, gdyż z wysokiej wieży możemy dojrzeć jakoby watahę wilków. I pytanie: po co, czy chcemy je zobaczyć i co jeśli zobaczymy? Mamy zejść, czekać do nocy? Tutaj nie ma prawie zasięgu, żywej duszy poza nami, a krajobraz niekończących się lasów po horyzont, mimo uczucia spokoju i bliskości natury, jakoś nie pokrzepiają. Zjadamy wszystko, co mamy do ostatniego okruszka. Mimo sporych zapasów
24. odpoczynek na wiezy

wody i prowiantu, nie spodziewałam się, że ta trasa tak bardzo da nam w kość. Głównie mojemu Julkowi. Jest wściekły, zmęczony, a ja - mimo upałów, niosę go na rękach. Obiecuję, że gdy dotrzemy do rowerów, nie będzie odczuwał już takiego wycieńczenia. Miałam rację - w drodze powrotnej dostał wiatru w żagle i pędził nawet chwilami szybciej ode mnie. Nic nas nie zaatakowało, poza natarczywymi komarami, które wyjątkowo nad Biebrzą i w zacienionych miejscach dają się we znaki. Podczas wakacji wykończyliśmy 4 spraye przeciw insektom. Ok. 18 udaje nam się zasiąść na obiedzie w barze dla kierowców tirów, przy drodze na Augustów, jadąc ze Sztabina. Polecam! Bo prawdopodobnie reklamy tego miejsca nigdzie nie ma, a kuchnia jest przepyszna, tania!! jak barszcz i można najeść się do syta. Julek prawie zasnął mi na nogach w oczekiwaniu na posiłek.

Fot. Wyprawa na Czerwone Bagno, Biebrzański Park Narodowy 2017.

KŁADKI I WIEŻYCZKI W OKOLICY AUGUSTOWA

Wracając innym razem z Augustowa na nowo zapragnęliśmy poszukać kolejnych kładek na bagiennych terenach BPN. W GPS-a wpisałam Jałowo. Sprzęt nakazał jechać z Augustowa na Lipsk. Szerokie, piękne drogi, długa ścieżka rowerowa wiodąca wzdłuż szosy i co jakiś czas rowerzysta z całym ekwipunkiem podążający prawdopodobnie kolejną swoją wakacyjną ścieżką przed siebie. Trzeba przyznać, że tak rozbudowana sieć tras rowerowych, zapał polskich rowerzystów, tak spora ich liczba utwierdziły mnie w przekonaniu, że i nasze tereny i świadomość aktywnego trybu życia wzrasta. To cieszyło. Pas pięknych lasów nie miał końca. Potem pojawiły się poletka, kolejne traktory i kombajny pracujące przy żniwach, boćki zbierające smakołyki po pracy wielkich maszyn i maleńkie, ciche wioski. W Jałowie była jedna taka. Przejechaliśmy jedyną drużką wiodącą wśród kilku domów i wzroku mieszkańców odpoczywających w upale na gankach. Zagubiony w ich okolicy samochód z warszawskimi rejestracjami na pewno stanowił nie lada zaskoczenie:). Nie odnaleźliśmy kładki. Byłam zawiedziona, ale co robić. Pozostało nam wpisać w GPS kolejną lokalizację - Szuszalewo, gdzie miała czekać na nas wieża obserwacyjna. Kocimi łbami doczłapaliśmy się do wieży stojącej na obrzeżach wioski i pól uprawnych. W oddali majaczył bór. Odpoczynek, słodka przekąska, łyk wody. Trzeba przyznać, że na brak pogody ne mogliśmy narzekać, w przeciwieństwie do okresu poza naszymi stricte wakacjami.

5. zagubieni we wsi podlaskiej

TRASA W TRZYRZECZKI

Robiło się coraz później i brakowało czasu na zweryfikowanie ostatniej lokalizacji - Leśniczówki Trzyrzeczki. Tutaj również mieliśmy znaleźć jakąś kładkę. Na zainteresowanych i tych, którzy mieli na to sporo czasu (a jeździłam z 6-latkiem, który i tak nieźle znosił czas w aucie, którego zazwyczaj nie lubił:), czekała po drodze miejscowość Hamulka (tuż za Szuszalewem), gdzie mieszkał właściciel okolicznych terenów, na których stały bunkry. Podobno jego wiedza, zamiłowanie do tematyki iście "bunkrowej" (Linia Mołotowa) była nieoceniona i fani tego typu historii byliby tu w raju. My temat sobie darowaliśmy z paru powodów plus takiego, że planowaliśmy odwiedzić odwiedzić Twierdzę Osowiec na zakończenie przygody w Biebrzańskim Parku Narodowym.

6. wieza w szuszalewie

KOLEJNE KŁADKI

Klucząc wśród kolejnych dzikich, sielskich obrazów, dotarliśmy ok. 18 do miejscowości Trzyreczki, a potem do Leśniczówki o tej samej nazwie. Niestety na miejscu okazało się, że szlak po leśnych terenach ciągnie się przez 3 km, więc o takiej porze i z małoletnim, spacerowanie po coraz ciemniejszym lesie wśród krwiożerczych komarów nie miało sensu. 6 km, które przygotowane było iście pod biegaczy i spacerowiczów, perspektywa odnalezienia kładki gdzieś tam w tych ciemnościach, to zadanie na kolejny raz w BPN. Czas było wracać do Sztabina na kolację i odpoczynek przed kolejnym aktywnym dniem:).

9. kukurydza

KŁADKA W OSOWCU

Przy okazji zwiedzania Twierdzy Osowiec, koniecznie zajrzyjcie na tutejszą ścieżkę edukacyjną TOE oddaloną ok. 2-3 km od Punktu Informacji Turystycznej BPN w Osowcu. Wyjątkowo tylko tutaj towarzyszy nam liczna rodzina jaszczurek, wyskakując spod dech kładek tak niespodziewanie, że co chwilę pokrzykuję, wystraszając siebie i Julka. Poza kładką ciągną się tereny porosłe w wysokie trzciny. Docieramy do wieży obserwacyjnej. Zdobywanie jej jest dla nas ogromną przyjemnością. Przyzwyczailiśmy się, że na górze zawsze

18. roslinnosc wsrod kladek

czekało nas: schronienie przed słońcem, mała słodka przekąska i relaks. Z "okna" wieży mogliśmy poobserwować poucinane linie fortów Twierdzy Osowiec, po których biegały jakieś dzieciaki z rodzicami. Będąc już po zwiedzaniu głównego obiektu Twierdzy, byliśmy uprzedzeni przed zbytnim spoufalaniem się z nieznanymi, niezabezpieczonymi i nierestaurowanymi terenami. Obawiałabym się, że wpadniemy gdzieś we wnętrza starych murów niezauważeni przez nikogo. Oczywiście, gdy trafiliśmy na miejsce, wszyscy już sobie poszli. Tylko łabędzie spokojnie pływały po pobliskiej Biebrzy.Wróciliśmy szosą do samochodu pozostawionego tuż przy Carskiej Trasie.

26. pozegnanie z biebrza

O Muzeum Twierdzy Osowiec, dostępnych fortach twierdzy i zwiedzaniu z przewodnikiem w kolejnym artykule.

Fot.Kładki na Biebrzy, c.d. 2017

8 komentarzy

  • Asia
    Asia wtorek, 03 październik 2017

    Zgadza się, Podlasie jest piękne a latem prezentuje mnóstwo żywych kolorów.

  • romanticvagabonds
    romanticvagabonds poniedziałek, 02 październik 2017

    Miejsce wygląda obłędnie! Niesamowicie zielone, jest tam coś magicznego! A najcudowniejsze jest to że to u nas w Polsce. Zdecydowanie przy najbliższej okazji będzie trzeba sprawdzić na własnej skórze (może się uda złapać jakiegoś bobra na zdjęciu) :) Dziękujemy za wpis.

  • Asia
    Asia poniedziałek, 02 październik 2017

    Dzięki Ewa, polecam! Zresztą to, że spędziliśmy tam 2 bardzo aktywne tygodnie mówią same za siebie:)

  • Asia
    Asia poniedziałek, 02 październik 2017

    Tak, ja ostatnio bardzo chętnie czytam o Polsce, alternatywa na spontaniczny wyjazd to wiedza, gdzie pojechać by było egzotycznie, nietuzinkowo a mimo wszystko u nas.

    Szymon, my byliśmy w szczycie sezonu, w pogodę jaką mało komu się w Polsce udało załapać podczas wakacji, tyle że wybieraliśmy miejsca, które nie były właśnie tak oblegane masowo przez turystów.

  • Ewa
    Ewa poniedziałek, 02 październik 2017

    Fantastyczne zestawienie. Jeśli uda mi się kiedyś spędzić lato w Polsce to Biebrza będzie na pewno na mojej liście do odwiedzenia :)

  • Szymon
    Szymon niedziela, 01 październik 2017

    fajne to Podlasie - takie spokojne, ciche i bez hord odwiedzających. kiedy tam byliście, że tak mało ludzi?

  • Olka
    Olka niedziela, 01 październik 2017

    Wstyd się przyznać, ale w Biebrzańskim Parku Narodowym nigdy nie byłam. Ale ostatnio głównie jeżdżę w bardziej pagórkowate tereny, zarówno w Polsce, jak i poza nią.
    Kwestia komarów jest dla mnie tą, która poniekąd odstrasza mnie od takich miejsc latem. Mieszkam obok Kampinosu, gdzie latem praktycznie nie da się wejść, ewentualnie trzeba jechać na rowerze i nie zatrzymywać się ani na sekundę ;)

  • Agnieszka Trolese
    Agnieszka Trolese sobota, 30 wrzesień 2017

    W Polsce jest tyle niesamowitych miejsc, o których nic jeszcze nie wiem. Dobrze, że jesteście!!

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.