Znikł śnieg i nocne przymrozki a promienie słońca zapukały delikatnie w okno. Już od paru dni wiosna dawała o sobie znać głośniejszym świergotem przeróżnego ptactwa, wykwitem barw oczekiwanych z utęsknieniem kwiatów na jaskrawo-zielonej, młodej trawie, odgłosami radości dzieci na pobliskich placach zabaw, zwiększoną liczbą rowerzystów na ścieżkach rowerowych i pozamiejskich zakamarkach. Na poprawę nastroju nie trzeba było długo czekać. Wszyscy tłumnie wyszli na ulice, całymi piersiami chwytając to cieplejsze powietrze, nawet jeśli nie do końca ono zdrowe w takim mieście jak Warszawa.
Chęć zabawy w miejskiego poszukiwacza atrakcji, nowych bodźców i doznań wszelakiej maści, zaprowadziły nas do odkrycia ciekawych miejsc, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, bądź jakoś do tej pory nie były nam po drodze, by ich doświadczyć.
OGRÓD BOTANICZNY UW
Na pierwszy rzut poszedł Ogród Botaniczny UW znajdujący się niemalże w centrum stolicy. W radio dudnili o konieczności odwiedzenia Łazienek, bo wiosna podobno pięknie się w nich prezentowała. Mnóstwo kolorowych tulipanów i soczysta zieleń miały zachęcić, głodnych urokliwej natury, widzów. Tyle że Łazienki znaliśmy bardzo dobrze, zawsze prezentowały się zjawiskowo. Czas poznać coś nowego. Dosłownie brama wcześniej, na Alejach Ujazdowskich, usadowił się Ogród Botaniczny, który - co jak co - ale na pewno konkurował w tej materii nawet z najsłynniejszymi wśród turystów Łazienkami Królewskimi.
KWITNĄCA WIOSNA
Na relaksacyjny spacer niekończącymi się, tajemniczymi alejkami wybrałam się z młodszym Lisem. Pełne energii dziecko miało szansę wybiegać się w niedzielny poranek po gęstniejącym w tłum z każdą minutą dużym obszarze ogrodu. Małe stawy, domki-hotele dla owadów, zadbane ścieżki, kwitnące magnolie, tęcza tulipanów, seniorzy grzejący się w słońcu na wielu ławkach. Radość przepełniała nie tylko juniora. Ja na nowo odkrywałam kwiaty, które - teraz sobie uświadomiłam - dawno znikły z mego otoczenia. Bo nie pamiętałam, by w lasach teraz rosły paprocie, w żadnym ogródku nie widuję obecnie kwiatów, które porastały roślinne poletka moich babć, nawet maki czy chabry to niemalże unikat w teraźniejszych czasach.
Jako że z natury jestem rozkochana w botanice i chłonę jej dary całą sobą, nie będę się rozckliwiała nad każdym źdźbłem. Lecz to co mogę na pewno to zachęcić do odwiedzin, póki kwiaty jeszcze nie przekwitły. To relaks, spokój i miły, wolniejszy czas dla wszystkich. A ci, którzy nie mieli szansy poznać na własnej skórze otoczenia dżungli, Ogród Botaniczny UW przygotował się również na tą ewentualność, udostępniając aż 3 pokaźnych rozmiarów szklarnie z egzotyczną florą. Trzeba się przygotować na iście dżunglowy klimat: parno, duszno, gorąco, rośliny w rozmiarze XXL a także mięsożerne gatunki.
TECHNICZNIE:
Godziny otwarcia Ogrodu:
Kwiecień - sierpień - 9.00 - 20.00 (dni powszednie), 10.00 - 20.00 (niedziele i święta).
Wrzesień - 10.00 - 18.00 (dni powszednie), 10.00 - 18.00 (niedziele i święta).
Październik - 10.00 - 17.00 (dni powszednie), 10.00 - 17.00 (niedziele i święta).
Szklarnie: Kwiecień - wrzesień - 10.00 - 14.00 (środy, czwartki, piątki), 10 00 - 17.00 (niedziele i święta).
Bilety: Ogród Botaniczny UW: normalny - 8 zł, ulgowy - 4 zł. Za bilet do parku i szklarni UW: normalny - 10 zł, ulgowy - 5,00 zł.
My odwiedziliśmy Ogród w niedzielę i zaskoczyła nas informacja, iż wejście mamy bezpłatne mimo braku informacji na stronie o tym fakcie (dzieci do 6 r.z. wchodzą bezpłatnie zawsze). Warto zawsze potwierdzić aktualności na stronie.
A wy, macie jakieś swoje ulubione parki czy ogrody w swojej okolicy?
Fot. Ogród Botaniczny UW, kwiecień 2016.