wtorek, 05 maj 2015

A CO JEŚLI…?

 … okaże się, że podczas krótkiego, wyczekiwanego urlopu pogoda będzie utrudniała aktywny wypoczynek lub będziemy mieli chęć zadośćuczynić uczestnictwu dziecka w górskich wyprawach serwując typowo dziecięcą niespodziankę? Pozostaje nam dowiedzieć się wcześniej, jakie mamy alternatywy dla braku pogody i czy w okolicy znajdują się ciekawe atrakcje dla dzieci.

 … okaże się, że podczas krótkiego, wyczekiwanego urlopu pogoda będzie utrudniała aktywny wypoczynek lub będziemy mieli chęć zadośćuczynić uczestnictwu dziecka w górskich wyprawach serwując typowo dziecięcą niespodziankę? Pozostaje nam dowiedzieć się wcześniej, jakie mamy alternatywy dla braku pogody i czy w okolicy znajdują się ciekawe atrakcje dla dzieci

Atrakcje dla dzieci

My trafiliśmy na ulewny dzień w górach, podczas którego smakowaliśmy bieszczadzkie smaki w polecanych lub sprawdzonych wcześniej knajpach, jednocześnie bawiąc się w testerów nowych miejsc lub ich unowocześnionych wersji. Okazało się również, że w okolicy powstało parę miejsc dedykowanych stricte dzieciom:

- darmowa zagroda żubrów w Muczne;

- mini ZOO, czyli „Leśny zwierzyniec” w Lisznej (tuż za Cisną w kierunku Majdanu), powstałe na terenie domostwa tutejszego leśniczego z pokaźną ilością różnych gatunków zwierząt (gdzie mamy szansę pokarmić zwierzaki zakupioną tu również zdrową karmą);

- oraz skansen kolejki górskiej usytuowanej w Majdanie (za Cisną), gdzie do wielu starych wagonów można dzieciakom zajrzeć, można skosztować regionalnych przysmaków, poczuć klimat dawnych czasów kolei w niewielkim muzeum kolejnictwa (na tym samym terenie, gdzie płaci się jedynie 5 zł za parking) a w dwóch dostępnych godzinach (10 i 13) od maja ruszyć w trasę kolejką bieszczadzką.

Bieszczadzkie smaki

Mając do dyspozycji babcię, która z chęcią zaopiekowała się synkiem (już za ciężkim na nosidło, ale niezbyt dużym, by pokonać trudną trasę na Rawki), samodzielnie ruszyliśmy na szlak. Ciężko zrobiło się na sercu, gdy zobaczyliśmy jego smutną i zawiedzioną minę, gdy bus wysadzał nas na początku szlaku. On jechał dalej, by prostą drogą dojść z babcią do Bacówki pod Małą Rawką, gdzie mieliśmy się spotkać za około 2 godziny. Pocieszył się rewelacyjnymi naleśnikami z jagodami (aż dziw, że zjadł je sam!), a potem jeszcze dojadał nam z talerzy nasze góralskie rarytasy (placki ziemniaczane w sosie czosnkowym, pierogi ruskie oraz żurek z kiełbasą). Każdy wracał do domu (nowo wynaleziona kwatera) usatysfakcjonowany. My dodatkowo mieliśmy za sobą aktywny dzień w górach pokrytych w dużej części śniegiem.

Zweryfikowaliśmy nowe menu Zajazdu Caryńskiego. I tak na stół trafiły: kilogramowa golonka w akompaniamencie smażonej kapusty i smażone ziemniaki (wszystko pozytywnie ocenione, porcja duża), pierogi po bojkowsku z sosem czosnkowym (smażona wersja, według mnie bez smaku), standardowy schabowy z dodatkami (sprawdzony i dobry), stek z dzika w sosie własnym z buraczkami i ziemniakami (byłam zawiedziona i nie zjadłam dania, mięso twarde i bez smaku, buraczki okazały się ćwikłą, zupełnie niepasującą do całości). Restauracja oferuje nowości piwne (w regionie) oraz całkiem dobre grzane piwo podawane od razu z termosu z dodatkiem ulubionego soku. Podczas majówki wyjątkowo knajpy „biły się o klientów” codzienną organizacją koncertów na żywo. W podziemiach Caryńskiej zagrał ukraiński grajek – Wowa z Charkowa. Tak porwał swymi rytmami, że staliśmy się posiadaczami dwóch autorskich płyt.

Odbyliśmy wycieczkę do nowej „Wilczej Jamy” przeniesionej z Muczne do miejscowości Smolnik. Lokalizacja zrobiła na nas wrażenie, a i otoczenie przygotowane pod przyjęcie gości również z noclegami bardzo nas zachwyciło. Wszystko nowe i zrobione na tip-top, lecz.. no właśnie.. lecz.. zbyt mało pracowników, restauracja nieprzygotowana na przyjęcie dużej ilości gości spowodowały, że właściwie trzeba było samemu ustawić się w kolejce do baru, by złożyć zamówienie (przy piętrowej restauracji), oczekiwać na obsłużenie bardzo długo i otrzymując na wstępie informację, że na każde danie trzeba będzie odczekać minimum 40 minut. Zrezygnowaliśmy. Zatęskniliśmy za starą wersją w Muczne, z klimatem, starym drewnem, pyszną dziczyzną i bieszczadzką duszą.

W Muczne, w jedynej knajpie, ozdobionej wizerunkiem leśnej zdobyczy (z polowania) pod postacią zwierzęcych „popiersi” lub obrazów o tej samej tematyce można było również spróbować jakichś nietypowych dań. Tutaj cenowo dziczyzna była zdecydowanie droższa od tej w Ustrzykach Górnych, ale wypatrzyliśmy ciekawostki z akceptowalną jeszcze dla nas ceną – pierogi z nadzieniem kaszankowym:) oraz druga wersja z kaszą gryczaną, bundzem i szpinakiem. Restauracja oferowała również ciekawe domowe nalewki. Na próbę poszła żurawinówka na bimbrze.

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.