Widzieliśmy w swoim życiu mnóstwo różnych plaż, szerokich, białych, kamienistych, na bezludnych wyspach, trudno dostępnych, wąskich, zatłoczonych itd. I muszę przyznać, że te widziane na Korsyce, a szczególnie w okolicach Porto Vecchio, zapadły w pamięć na długo. Taką egzotykę widzi się przeważnie w folderach reklamowych biur podróży zachęcających magicznymi fotografiami do wyjazdu spragnionych wakacji turystów.
RONDINARA
Po 2006 roku wiedzieliśmy, że obowiązkowym są odwiedziny na Baie de Rondinara, która przybiera kształt koła, ronda, a niektórzy mówią, że muszli. Jest niezwykła nie tylko ze względu na swą unikatową urodę, lecz i umiejscowienie – głęboko w nadmorskich wzgórzach, dokąd prowadzi stara droga wśród wytrzymałych na upał krzewów, cykad świerszczy (tych śródziemnomorskich), a do samej plaży dociera się polną dróżką wśród zieleńszych roślin, zapachów ziół i widoku plaży z góry. Na wodach lazurowej zatoczki, w otoczeniu srebrzystego piasku i bujnej zieleni, lubią przystanąć jachty z całej Europy. Dotarcie do plaży wymaga posiadania dobrej mapy lub nawigacji, lecz znajduje się ona w okolicach miejscowości Suartone. A jeśli mamy chęć pobyczyć się na Rondinarze przez parę dni, nie wsiadając za kółko własnego samochodu, warto zatrzymać się na graniczącym z plażą Campingiem Caravaning Rondinara (rondinara.fr). Bardzo ekskluzywny camping stwarza wiele możliwości i opcji noclegu, najtaniej jest oczywiście z własnym sprzętem (czyli np. namiotem jak u nas). Mimo to ceny są wysokie, lecz trzeba przyznać, że lokalizacja jest tego warta, choćby na chwilę.
Będąc na Rondinarze, czuliśmy się jak u siebie, bo już tu byliśmy. Mimo gorąca i często długiej podróży, jaką odbyliśmy, by tu dotrzeć, trzeba było zebrać dodatkowe siły na poszukiwanie dogodnej lokalizacji rozłożenia naszego domu na kolejne dni. Niektóre stanowiska stanowiły niemalże patelnie, na których o świcie, a na pewno za dnia, można było się jedynie smażyć. Jednak otoczenie egzotycznych krzewów i wysokich drzew umożliwiało ukrócenie temperaturowych męczarni. Znaleźliśmy! Dodatkowo w pobliżu mieliśmy schludną toaletę (jak przystało na wysoki standard miejsca), a tylko kawałek dzielił nas do małego sklepiku, restauracji i kawiarni (korzystaliśmy tylko z tej ostatniej) oraz basenu (jeśli mało nam było kąpieli w słonej morskiej wodzie).
SANTA GIULIA I PALOMBAGGIA
Okoliczne plaże również rozpieszczały zmysły. Swój wybór można wytypować na stronie corsevacances.net, chociaż wydaje mi się, że nie oddaje ona właściwego uroku miejsc. Kolejną bardzo popularną i prawie że sąsiadującą z Rondinarą, jest Santa Giulia. Do niej też dotrzeć jest łatwiej (do tej pory tylko tam postawione były znaki kierujące do plaży) i tu poza wylegiwaniem się w słońcu czy cieniu drzew i nurkowaniu z rurką, można skorzystać z oferty wynajmu sprzętu sportu wodnego (kajak, skuter wodny, deska do surfingu).
Kolejna, która podbiła nasze serca, to Palombaggia (na północ od Rondinary i najbliższa Porto Vecchio). Nie zaskoczyło mnie stwierdzenie przeczytane w jakimś przewodniku, że jest uosobieniem raju. Gdy zobaczyłam ją z drogi, ze szczytu wzniesienia, ujrzałam pasmo roślin na podobieństwo dżungli (las piniowy), a za nim widoczny był turkusowo-szafirowy odcień wody i szare kamienie rzucone jakby niechlujnie do morza. Nic tylko nurkować wśród tych skałek. Westchnęłam z zachwytu. Tym razem przyjechaliśmy na cały dzień plażowania z juniorem.
PORTO VECCHIO
…to kolejne miejsce na naszej drodze gastronomicznej. Uparcie wierząc w znalezienie jakiegoś taniego restauracyjnego posiłku, kończymy gdzieś w oddali od portu, na kamieniach rozsypanych na niewielkiej i niezachęcającej do odwiedzin plaży, na kurczaku z grilla kupionym w całości gdzieś w miejskim markecie. Jednak urocze otoczenie, szum morza, widok na majaczące w oddali statki, chrupiąca biała bułka i jeszcze ciepły kurczak w zupełności usatysfakcjonowały nasze podniebienia. Pozostało nam, z pełnymi brzuchami, udobruchać deserem syna (oczywiście pysznymi lodami) i pospacerować wzdłuż mariny z jachtami, na które mogliśmy jedynie popatrzeć.
Miesięczne wakacje na Korsyce miały się ku końcowi, więc już nasyceni klimatem wyspy spokojnie podążaliśmy ku północy, do Erbalungi położonej w pobliżu Bastii, skąd czekał nas prom powrotny do Włoch.
„FILMOWA KORSYKA”
By poczuć klimat tej magicznej wyspy, „zasmakować” towarzystwa prawdziwego Korsykanina bądź – jeśli się tu już było – z rozrzewnieniem powspominać niezapomniane widoki i ze zrozumieniem pośmiać się z prawdy przekazanej w filmie, zachęcam do obejrzenia „Grunt to rodzinka” (prod. 2004). Oglądając go zastanawiałam się, czy bawi mnie tak dlatego, że czułam w kościach każde ludzkie interakcje i topografię miejsca, czy faktycznie jest tak śmieszny. Film pełen zabawnych historyjek, postaci, przeplatających się akcji osadzonych w iście korsykańskim krajobrazie, wciąga, a realności obrazu dodaje fakt, że do filmu zostali zatrudnieni prawdziwi mieszkańcy wyspy (z natury skromni w uzewnętrznianiu swej gościnności).
Inne propozycje filmowe (choć jeszcze przeze mnie nie zweryfikowane) to:
„Wędrowcy” z 1997 roku, to komedia mająca miejsce wśród korsykańskich gór a bohaterowie mieli zmierzyć się ze swymi słabościami właśnie podczas górskiego trekkingu. Swoją popularność film zdobył dzięki niepodważalnemu pięknu krajobrazów Korsyki.
„Najdłuższy dzień” z 62 r., zaliczany do 20 najlepszych filmów wojennych, jakie nakręcono w USA. Część zdjęć nakręcono właśnie na Korsyce.
„Korsykańscy bracia” z 85 r., na podstawie opowiadania Aleksandra Dumasa o zwaśnionych rodach z XIX w.
CZY WIECIE, ŻE...
Na Korsyce właśnie, a dokładnie w Calvi, stacjonuje najbardziej znany i uznawany 2REP, czyli Cudzoziemski Regiment Powietrznodesantowy (Legia Cudzoziemska). Mimo braku dokładnych danych, Francuzi sarkastycznie nazywają Legię – Polską Legią Cudzoziemską stacjonującą we Francji, gdyż tak wielu Polaków wchodzi w jej szeregi.
Fotogaleria: Porto Vecchio i okoliczne plaże (2013)