środa, 02 wrzesień 2015

AJACCIO I JEGO PLAŻE

Leniwe i pełne relaksu dni na Korsyce, przeniosły się z Porto w okolice Ajaccio – jednego z najnowocześniejszych miast i portów wyspy. Miasto słynie również z faktu, iż urodził się w niej najpopularniejszy Korsykanin i późniejszy mieszkaniec Ajaccio – Napoleon Bonaparte. Właściwie, poza bogatą historią miejsca, na ciekawskich dawnych dziejów czeka „napoleoński szlak”, który można samodzielnie odbyć tułając się po kolorowych i niejednokrotnie ekskluzywnych zakamarkach miasta.

Leniwe i pełne relaksu dni na Korsyce, przeniosły się z Porto w okolice Ajaccio – jednego z najnowocześniejszych miast i portów wyspy. Miasto słynie również z faktu, iż urodził się w niej najpopularniejszy Korsykanin i późniejszy mieszkaniec Ajaccio – Napoleon Bonaparte. Właściwie, poza bogatą historią miejsca, na ciekawskich dawnych dziejów czeka „napoleoński szlak”, który można samodzielnie odbyć tułając się po kolorowych i niejednokrotnie ekskluzywnych zakamarkach miasta.

MIASTO NAPOLEONA BONAPARTE

Podczas spaceru po stolicy Korsyki, zdajemy sobie sprawę, iż niejako śledzimy losy tego „małego kaprala” i jego rodziny. Standardowo, jak przystało na większe miasta wyspy, również i tu napotykamy się na cytadelę dumnie górującą nad nabrzeżem. Niestety zwiedzanie jej jest utrudnione, więc pozostaje nam cieszyć oczy jej widokiem z boku, spacerując długim molem o typowo śródziemnomorskim klimacie. Tuż za portem natkniemy się na Muzeum du Capitellu (gdzie spisana została pierwsza historia wyspy oraz zbiór praw jej mieszkańców). W pobliżu Kościoła Św. Erazma znajduje się renesansowa Katedra Notre-Dame de la Miséricorde, gdzie został ochrzczony Napoleon Bonaparte oraz znajduje się tu grobowiec jego rodziny. W bliskim otoczeniu cytadeli znajdziemy również dom rodziny Bonaparte, z którego stworzono Muzeum domu Bonaparte. Nad drzwiami, niczym niewyróżniającej się kamienicy, dojrzeć można tablicę upamiętniającą jego narodziny a na Placu Letizia dumnie pręży się jego popiersie. Bardzo popularnym miejscem spotkań i jednocześnie urodziwym miejscem, jest Plac Maréchal’a Foch’a otoczony wysokimi palmami, wewnątrz których również ujrzymy postać Napoleona w mniej popularnej posturze. Posąg otaczają lwy stanowiące element Fontanny Czterech Lwów. Również w okolicy placu mieści się Muzeum Napoleona. Jeśli nadal nie znudziła was miejska historia Bonaparte, warto zajrzeć do Museum Fescha z zabytkową czytelnią Biblioteki w pałacu Fescha (również związaną z historią „małego kaprala”, ale o tym dowiecie się już na miejscu). Aby tego było mało, na kolejne pomniki Napoleona natkniemy się na Placu Głównym de Gaulle (gdzie ten słynny Korsykanin siedzi na koniu w otoczeniu swoich czterech braci) oraz Place d’Austerlitz (tym razem pomnik jest kopią tego z Placu Inwalidów w Paryżu). Na koniec warto zajrzeć do Muzeum „A Bandera”, gdzie poza historią Korsyki, zgłębimy wiedzę o Bonaparte.

Ajaccio to również ogromny port i przystań ekskluzywnych jachtów. Na północ od miasta usadowiły się bardzo krajobrazowo tzw. Krwawe Wyspy, które swą nazwę wzięły od koloru skał, z których się utworzyły. Inne historie mówią o barwie korali wyładowywanych przez rybaków przed dalszym transportem na wyspę, czy o kolonii trędowatych mającej miejsce na małych wysepkach.

CAMPINGOWANIE POD AJACCIO

Jeśli mamy w zamyśle kontynuację błogiego lenistwa, odnajdywania dzikich plaż i korzystania z nadmorskich uciech, należy jak najszybciej opuścić miasto. Niestety miejskie plaże Ajaccio dają sporo do życzenia i stanowią prawdopodobnie szybką odskocznię od biurowej codzienności mieszkańców, a nie urlopowiczów. Pobliskie i położone na południe od portu Porticcio stwarza taką możliwość, lecz my próbowaliśmy szukać czegoś jeszcze dalej na południe, bardziej wyludnionego i urokliwego. Wśród starych drzew ukrył się nasz kolejny niedrogi camping (camping-le-sud.com), po lewej stronie od drogi a do białej plaży Ruppione dzieliła nas tylko asfaltówka. Pozostało nam ponownie zakasać rękawy i rozstawić swoje domostwo na kolejne dni, podczas których chcieliśmy poznać pobliskie, różne plaże, nadmorskie kurorty i ładnie się ubrać na spacer po Ajaccio. Nasza plaża, z widokiem na bogate wille usłane na niewielkim wzgórzu, nie była zbytnio obleganą przez turystów, a otoczenie tajemniczych skałek umożliwiało obserwację ukrytych w nich rybek oraz wejście na spiczastą górę wyrosłą z wody, by małą zatoczkę popodziwiać z lotu ptaka.

Inne znowu prezentowały bogate i drogie knajpy, które rozsiadły się wzdłuż wybrzeża. Stać nas było jedynie na lody i drobne zakupy w pobliskim warzywniaku. Kolejna znowu wydawała się mieć jeszcze bielszy, miałki piasek, a na jej lazurowym morzu przycupnęło parę ekskluzywnych jachtów. Możliwe, że znajdywały się na nich jakieś europejskie gwiazdy, lecz brak znajomości tutejszych celebrytów nie wyłoniło w naszych oczach nikogo znanego.

Fotogaleria: Ajaccio i plaże (2013)

CORTE

Jeśli znudzi nas to ciągłe słońce, plaża, woda i tak w kółko.. czas ruszyć w góry. Nie musimy od razu realizować GR20 czy innego kilkudniowego szlaku, ale możemy zaserwować sobie odpoczynek od morza w typowo górskim klimacie o zdecydowanie bardziej rześkim i chłodnym powietrzem. Jako że w Corte byliśmy w 2006 roku, ale bardzo zapadło nam w pamięć ta historyczna stolica Korsyki i miasto uniwersyteckie, postanowiłam o nim wspomnieć poprzez fotografię wykonaną zwykłym aparatem analogowym (o czym świadczy kiepska jakoś zdjęć przeniesionych na komputer). O zabytkach również pisać nie będę, bo zainteresowany zweryfikuje informacje w dobrym przewodniku a na własnej skórze sprawdzi, jak fajnie jest się zgubić wśród starych, wąskich uliczek tego tajemniczego miasteczka. Nasze wspomnienia to: niesamowicie kręta i górska droga prowadząca do Corte z Calvi (gdzie po drogach chodziły dzikie czarne świnie), potem miasteczko które skryło się wśród gór na małym wzniesieniu wraz z majestatyczną cytadelą (do której trzeba wdrapać się po pionowych stopniach jednej z uliczek), plac Gaffori (z pomnikiem Generała Narodu – Gafforiego, na tle domu ostrzelanego w 1750 r. a ślady po kulach widoczne są nadal), knajpka ukryta jakby w podziemiach (do której zaprosił nas chętny towarzystwa właściciel częstując suszoną szynką „jambon”, pod postacią wiszącej dużej nogi, i inną kiełbaską „śmierdziuszką” w akompaniamencie jakiegoś mocnego trunku), przypadkowy knajpowy koncert na świeżym powietrzu do dobrego czerwonego wina i smakowitej korsykańskiej pizzy oraz jednodniowy trekking w pobliskim szlaku prowadzący do stawu wśród gór (niestety nie pamiętam kierunku tego miejsca, poza faktem, że docierało się tam lasem wąską i krętą drogą wiodącą nieustająco w górę).

BONIFACIO

Podobnie w tym przypadku, miasteczko odwiedziliśmy podczas pierwszej podróży a w 2013 r. nie dublowaliśmy tych odwiedzin. Jednak również jest godne polecenia, gdyż słynne widokówkowo klify możemy ujrzeć właśnie tu i tylko w cztery oczy robią tak ogromne wrażenie i wprowadzają w zachwyt. Na szczycie wyrzeźbionego wiatrem i wodą wapiennej ściany usadowiła się cytadela niczym strażnik miasta. Wokół rozmieściły się wielopiętrowe domostwa. Północny skraj cypla wychodzi na zatokę Bonifacio, natomiast z południowego krańca ujrzeć można, przy dobrej pogodzie, wybrzeże Sardynii (do którego mamy stąd zaledwie 12 km). Z wyższych i starszych partii miasta (z wąskimi uliczkami, wysokimi domami niczym z czasów średniowiecznych) widać jak na dłoni przystań jachtową oraz port promowy. Z południowo-zachodniego krańca cytadeli prowadzą w dół klifu schody (187 stopni) i jeśli tylko pozwala na to pogoda (brak silnego wiatru i sztormu), schody udostępniane są turystom. W dole na niewielkim skrawku kamyków plażowicze urządzili sobie „legowisko”, skąd można z rurką nurkować w pobliżu majestatycznych klifów. My niestety po raz kolejny mieliśmy bolesne spotkanie z parzącą meduzą. Tym razem ucierpiał Krzysiek. Mnie boleśnie poparzyła jej koleżanka w Nicei (co na otwartym morzu, bez perspektywy widzenia dna, było dla mnie ogromnym szokiem, bo nie wiedziałam, co pod wodą wyrządziło mi taki ból). Jako, że Bonifacio widniało na naszej mapie (8-dniowego pobytu na wyspie w 2006 r.) tylko przejazdem, skupiliśmy się na cieszeniu oczu malowniczą scenerią okalającą miasto jak i saegoo jego wnętrza. Zachęcające, luksusowe, lecz przy okazji niemiłosiernie drogie restauracje nie były na kieszeń rozważnego wakacyjnego budżetu.

Fotogaleria z 2006 r. (Bonifacio i Corte) > zdjęcia z kliszy:)

 

2 komentarzy

  • asia
    asia środa, 02 wrzesień 2015

    Haniu, masz na myśli to zdjęcie z uśmiechem Julka, na którym jest cały na twarzy pogryziony?:) To komary.. nigdzie ich nie było a mały wiecznie pogryziony:). A ja, no cóż, jako fotograf zdjęć mam niewiele, ale wciskam jak mogę moim modelom aparat, by nie było, że jeżdżą po świcie sami:) dzięki!

  • Hanka
    Hanka środa, 02 wrzesień 2015

    Wspaniale!!! Piękne zdjęcia. A maluch uroczy, z pięknym uśmiechem jak mama. :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.