Tak, jak pozostałe kraje pojugosłowiańskie i ich miasta, nazwy stanowiły dla nas magię, niewiadomą, lecz jednocześnie ekscytującą zagadkę. Byliśmy “telewizyjnymi” świadkami ich najaktualniejszej historii, także teraz mieliśmy szansę na własne oczy zobaczyć, jakie zmiany dokonały się na miejscu i odnaleźć jeszcze pozostałości po nieodległej, smutnej przeszłości oraz posłuchać wspomnień jej mieszkańców.
Już teraz wiem, że ten krótki, 1,5-dniowy pobyt powinien być zdecydowanie wydłużony, ale jest do czego wracać, a lista miejsc do odwiedzenia rośnie.
1. NOCLEG W CENTRUM MIASTA
Trafiamy pod dach cudownego, starszego małżeństwa, do Guest house Nizama’s Place przy ulicy Isevića Sokak, tuż na tyłach Browaru Sarajewskiego. Do “centrum wydarzeń” mamy dosłownie 200 metrów. Wystarczy przekroczyć jeden z mostów na rzece Miljacka. Będąc w centrum Sarajewa, mamy do dyspozycji prywatny ogród pełen kwiatów, owoców i warzyw, które uprawia gospodarz domu, wiatę, pod którą jadamy śniadania w akompaniamencie “bośniackiej kawy” serwowanej przez gospodynię. Tu delektujemy się lekturą, ja piszę pamiętnik, planujemy dalsze etapy podróży.
Tutaj poczęstowani ciemnym piwem Sarajevsko, na ile nasze wspólne umiejętności porozumienia po angielsku, polsku i bośniacku pozwalają, dzielimy się naszymi historiami, wysłuchujemy wspomnień gospodarzy. Mimo, że lokum do największych nie należało (łóżko piętrowe i jedno podwójne plus łazienka), cena i miejski, zamknięty, prywatny ogródek rekompensowały ewentualne niedogodności. Wieczorem docierają nas odgłosy modlitw i śpiewów z pobliskiego meczetu.
2. KOLEJKĄ NA WZGÓRZE TREBEVIĆ
Wystarczy udać się w górę naszej ulicy, by natrafić na kolejne oznaczenia kolejki wiodącej na wzgórze Trebević (1164 m n.p.m.). Im wyżej w górę, tym coraz piękniej prezentowały się czerwone dachówki sarajewskich domów. Z lotu ptaka wyglądały niczym układanka. Podróż trwała 10 minut a przejazd w dwie strony za naszą trójkę wyniósł 60 BAM (KM). Dość drogo, bo w przeliczeniu na złotówki to koszt 120 zł. By zaoszczędzić śmiało można wspiąć się na tą górę i zejść również o własnych siłach, ale będzie to na pewno spory wysiłek, trudniejszy jeszcze w 35-stopniowym upale.
Na szczycie możemy podziwiać kolejkę z dawnych (80-tych lat), kiedy to organizowane były Zimowe Igrzyska Olimpijskie (1984 r.), olimpijski symbol, wypić kawę i zjeść ciacho w “fency” wnętrzach obiektu przy kolejce (z co najmniej podwójnymi cenami w porównaniu do tych w mieście), raz jeszcze rzucić okiem na Sarajewo z lotu ptaka z jednego z tutejszych punktów widokowych, odbyć piknik pod wiatą na pobliskiej polanie i pospacerować po wzgórzu, docierając do - nazwać by można bardziej - pomnika dawnego toru bobslejowego udekorowanego obecnie barwnymi graffiti.
3. SPACER PO CENTRUM SARAJEWA
(BASCARSIJA & FERHADIJA)
Ten rozpoczynamy od pokonania mostu nad rzeką Miljacka. Nie sposób nie zauważyć słynnego symbolu miasta, jakim jest Most Łaciński, zwany również Mostem Gavrilo Principa (19-letniego zabójcy arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żony Zofii w 1914 r., co włącznie ze splotem kolejnych wydarzeń doprowadziło do wybuchu I w.św.). Kontynuujemy spacer z widokiem na sarajewski Ratusz (Vijećnica), do którego wnętrza tym razem nie zajrzeliśmy, ale widząc fotografie ze środka u innych blogerów, uznałam, że na pewno odwiedzę je przy następnej okazji. Historia miejsca jest również bardzo bogata. To miejsce właśnie było ostatnim odwiedzonym przez wspomnianego arcyksięcia miejscem tuż przed zamachem na jego życie. To tutaj w latach 1949 - 1992 miejsce swe znajduje biblioteka narodowa i około 2 mln książek, manuskryptów i wszelakich dokumentów, które w większości spłonęły w pożarze rozpętanym po zbrojnym ataku bośniackich Serbów. Te które przetrwały czekają na ostatnie szlify renowacji Ratusza, które mają obecnie miejsce. Austro-węgierska architektura przyciąga oko. Organizuje się tu wszelkiego rodzaju wystawy, okazjonalne koncerty i śluby. Wkraczamy na jeden z piękniejszych (moim zdaniem) targów miejskich Bałkanów - Bascarsija (w dzielnicy o tej samej nazwie). To serce starego Sarajewa, oblegane przez stada gołębi i pełne miksu religijnego. Z tego powodu nazywane jest “Jerozolimą Europy”. W obrębie kilku przecznic, a nawet zasięgu wzroku, możemy dojrzeć świątynie: muzułmańskie (meczety), katolickie kościoły, ortodoksyjne katedry, czy synagogi. Zatem nie zdziwi tu również widok widok typowo odzianej w burkę Muzułmanki czy “rozgogolonej”.. Europejki (ciężko określić wyznanie:).
Świadomie gubimy się wśród kolorowych kramików Barscarsiji. Najpierw przekraczamy słynną kulinarną aleję Bravadziluk. Zapach świeżo mielonej kawy, słodko prezentująca się zza sklepowych witryn baklava, pachnący na kilometr bałkański burek z wszelakim nadzieniem (tutaj raczę się szpinakowym nadzieniem), czy znane nam już cevapi. Nic tylko zatrzymywać się co krok i kosztować nowe i stare już smaki. Oczy wariują od kolorów dywanów, toreb, biżuterii, wyrobów ze skóry, czy typowych metalowych zastaw kawowych (w Alei Kazandziluk). Po przejechaniu Bałkanów już wiem, że warto tu obkupić się w regionalne pamiątki. Mimo popularności miejsca, nadal jest ono rozsądne cenowo. Oczywiście zawsze można próbować negocjować ceny:).
Studnia Sebilj wyrasta nam przed oczami wśród labiryntu uliczek targu. Poza jej bardzo oryginalną architekturą, w upalne dni faktycznie ratuje w pragnieniu. Do kranika ustawia się kolejka. Nie sposób pominąć kryty bazar - Brusa Bezistan (1551 r.), który powstał na potrzeby sprzedaży jedwabiu. Jego również nie ominęły wojenne ataki. Obecnie znajduje się w nim jeden z oddziałów muzealnych miasta.
Podczas spaceru możemy podziwiać Meczet Bascarsija czy Gazi Husrev-beg (1531 r.) z największym, 45-metrowym minaretem. Tuż obok dumnie prezentuje się trzydziestometrowa Wieża Zegarowa (1875 r.) będąca jedynym na świecie zegarem publicznym podającym czas według systemu księżycowego. Zmierzając dalej głównym deptakiem w kierunku dzielnicy Ferhadija, dopatrujemy się pięknego, neogotyckiego, rzymsko-katolickiego kościoła z 1884 r. - Katedrę Serca Jezusowego, przed którym od 2014 r. stanął pomnik polskiego papieża Jana Pawła II. Na deptaku zasiadamy na pyszny obiad. Serwuję sobie w końcu słynne danie: pieczone trocie (małe pstrągi) z ziemniakami w akompaniamencie szpinaku. Pychota!
Kolejną ciekawą budowlę obok stanowi Gradska Trznica, czyli Targ Markale. Z zewnątrz bardziej przypomina muzeum, więc zaskakuje fakt, że wewnątrz znajdziemy ogromny owocowo-warzywny market.
Koniec deptaku wieńczy Pomnik Wiecznego Ognia ( Vječna vatra), poświęcony ofiarom II w.św., którzy zginęli w Sarajewie. Otwarcie nastąpiło 6 kwietnia 1946 r., w pierwszą rocznicę odzyskania wolności Sarajewa spod okupacji nazistkowskich Niemiec oraz faszystowskie Niepodległe Państwo Chorwacji.
4. POZOSTAŁE ATRAKCJE SARAJEWA
Jest ich zdecydowanie więcej, niż to co wymieniam, lecz akurat te zdołaliśmy zobaczyć, chociażby z okna samochodu czy kolejki górskiej. Z tej ostatniej dojrzeliśmy bielusieńkie poletko cmentarza muzułmańskiego Alifakovac położonego na wzniesieniu (Fotografia w galerii jest własności Darcey Beau). Nagrobki, na tym najstarszym cmentarzy Sarajewa, należą w głównej mierze do wielu zasłużonych obywateli miasta, którzy zginęli w okresie 1992 a 1995 roku.
Z kolejki dojrzeć możemy również słynną granatową i najwyższą na całych Bałkanach (172 m) wieżę Avas Twist Tower. Z jej tarasu widokowego rozpościera się piękny widok na miasto. Wieżę mijamy również podczas pokonywania kolejnych dróg stolicy Bośni i Hercegowiny.
A te również stanowią “atrakcję” samą w sobie. Socjalistyczne budynki, przypominają mi dzieciństwo i budującą się w latach 80-tych Warszawę, a wielkie betonowe płyty pełne są dziur po wojennych kulach. Po plecach przechodzą ciarki. Fot. Blokowiska Sarajewa - Greg Doane
Fot. Sarajewo 2021.
Następnego dnia docieramy do pięknego Mostaru. To miejsce na długo zapada nam w pamięci.