Zdawaliśmy sobie jednocześnie sprawę z tego, że nie zawsze będzie to możliwe do zrealizowania. Idealnym rozwiązaniem było poszukiwanie ciekawych atrakcji po drodze. Podobnie było i tym razem.
DROGI BOŚNI I HERCEGOWINY
Co prawda trasa do Sarajewa nie była zbyt długa, lecz dopiero co uczyliśmy się bośniackich dróg, ich stanu, potencjalnych blokad pod postacią górskich serpentyn, czy drogowych zawalidróg. Ten odcinek pozwolił nam zweryfikować odpowiedzi. Dość szybko przekonaliśmy się, iż: czas przewidywany przez nawigację zawsze się wydłużał, w Bośni i Hercegowinie autostrad było jak na lekarstwo, więc trzeba było się uzbroić w cierpliwość na wąskich drogach, głównie gdy wlekliśmy się za jakąś ciężarówką. A że drogi szły po górskich zawiłościach, opcje bezpiecznego wyprzedzenia malały do zera. Jednak to co nas miło zaskoczyło, to dość dobry stan dróg.
ATRAKCJE JAJCE
Na trasie Park Narodowy Una - Sarajewo, idealnie wskoczyło nam Jajce, które aż kipiało od atrakcji, takich w sam raz na parę godzin przystanku. Już sama nazwa miejscowości, głównie przy jej odmianie przyprawiała o uśmiech. Przynajmniej Polaka. No bo "Gdzie jedziesz?" - "Do Jajec, Jajców?" - "Będę dziś w Jajcach." Żartów było co nie miara…
JEZIORA PLIVSKIE & MLINCICI
Do tego historycznego, XIV-wiecznego miasteczka docieramy od strony Jezior Plivskich. W otoczeniu soczyście zielonych wzgórz, przejrzyste wody wydały się jeszcze bardziej magiczne. Choć nie raz w samej Bośni (będę używać często zwrotu BiH), jak i innych krajach Bałkanów przekonamy się, że tu po prostu nie ma brunatnych rzek czy innych akwenów wodnych. Tu wszystko jest magicznie kolorowe: tęczy i odcieni zieleni oraz błękitu znajdzie się tu ot tak. Za oknem upał, dupsko boli od samochodowego siedzenia. Czas na przystanek i radość dla Julka. Kierując się na obrzeża Jajców (czy Jajec??:), docieramy do pierwszego celu - Mlinčići. Tutaj rzeka Pliva wpada z jednego jeziora do drugiego tworząc spiętrzenia wodne i wodospady. Już w Średniowieczu wykorzystano to zjawisko do stworzenia kompleksu małych młynów wodnych, do mielenia kukurydzy i zboża na mąkę. Obecnie 10 sztuk domków, wyglądających z oddali jak chatki krasnoludków (czy psich bud, z nazewnictwem którym również się spotkałam), stoi spokojnie na wzgórzu, z którego głośno spływają wody Plivy. Spacerujemy po zalesionym terenie, relaksujemy się odgłosem szumiącej wody, kluczymy między domkami i moczymy nie raz stopy w Plivie. Z Mlinčići żegnamy się przy kawie jednej z tutejszych knajpek z parasolkami. Za parking płacimy ok. 5 zł za 3 godziny ii to jedyny “bilet wstępu” do młynów wodnych. Na tym samym bilecie podjeżdżamy do jeziora, by schłodzić się choć na chwilę w rześkich wodach przed ponad 35-ciostopniowym skwarem lejącym się z nieba. W przeciwieństwie do polskich jezior, ukrop powietrza nie ogrzewa jej aż tak bardzo i temperatura wody przybliżona jest bardziej do tej rzecznej. Ale przyjemnie chłodzi. Jesteśmy jedynymi osobami korzystającymi z kąpieli wodnych. Nie ma tu plaż, co nas zaskakuje, bo tak piękne otoczenie aż prosi się, by z niego korzystać. Decydujemy się na skoki do wody z jednego z tutejszych pomostów, do których przyczepione są rowery wodne w przeróżnej stylistyce. Mi najbardziej przypadają do gustu te na wzór samolotów, starodawnych samochodów czy bajkowych łodzi. Poza rowerami wodnymi na jeziorze organizowane są rejsy do samodzielnej obsługi łódki czy z kapitanem.
WODOSPAD W MIEŚCIE & STARE MIASTO
Po paru minutach jazdy samochodem od Jeziora Plivskiego docieramy do Jajce. Ciężko nam znaleźć miejsce parkingowe, zatem stajemy gdzieś przy większym centrum handlowym. Jeden z mieszkańców potwierdza nieodpłatne parkowanie. Już od strony jedynego ronda w mieście widzimy majestatycznie prezentującą się na wzgórzu tutejszą Twierdzę, a właściwie jej ruiny. Podobno najlepiej prezentują się od zewnątrz, zatem pozostajemy przy tej wiedzy i widoku z dołu.
Można by uznać, że odkąd wjechaliśmy do BiH każdego dnia widzimy jakieś wodospady. I tak będzie do końca pobytu w tym kraju. Lecz nie powstrzymuje nas to od odwiedzin kolejnego. W Jajce bowiem jest wodospad miejski, gdzie rzeka Pliva z hukiem spada z 21-metrowego urwiska i łączy się z rzeką Vrbas. Wydawało mi się, iż miejska wersja wodospadu nie zrobi na mnie wrażenia, mając w zamyśle, że człowiek zapewne dopomógł “spadać wodzie”. A jednak.. Ze starego miasta docieramy przez most nad Plivą na drugą stronę, a do urwiska od góry betonowymi schodami. Głośność wodospadu w Jajce przyprawia o zawrót głowy. Poniżej widzimy platformę widokową na wodospad z jego podnóża. By tu dotrzeć, trzeba uiścić opłatę ok. 4 KM (BAM) lub zadowolić się wcześniejszym widokiem lub od strony mostu na rzece Vrbas. Wracamy na starówkę na obiad. Trafiamy do obleganej knajpki, gdzie serwujemy sobie standardowo cevapici. Jeszcze się nam nie przejadły:). Przed powrotem do samochodu i kontynuacją podróży do stolicy BiH, przechadzamy się po uliczkach Jajce, prowadzących brukiem tuż za bramą Travnička kapija. Tutaj kawiarnie i kafejki wyrastają jak grzyby po deszczu. Mijamy Dom Kultury, największego Meczetu Esma Sultana i ponownie docieramy do kolejnej bramy twierdzy Banjalučka kapija. Za pierwszym razem, w poszukiwaniu parkingu, przejechaliśmy to samochodem (bo można). Jest to droga jednokierunkowa i po chwili znowu jesteśmy przy rondzie i wjeździe do miasta.
Fot. W drodze z parku Una do Sarajewa. Jajce, BiH 2021.
Po tak przyjemnym przystanku pełni werwy oczekujemy kolejnego i ostatniego na dziś - Sarajewa.