Taki krótki pobyt nie czyni mnie specjalistą od podróży po tym kraju, ale mam parę wskazówek, pytana jestem o wiele detali przez bliższych i dalszych znajomych, także postanowiłam podzielić się wrażeniami, sugestiami, a co najważniejsze - magicznymi fotografiami z Jordanii. Mając właśnie tak niewiele dni w nowym miejscu, warto posiadać parę cennych informacji, by nie tracić czasu na zbędny rekonesans i skupić się głównie na czerpaniu pełnymi garściami z atrakcji turystycznych tego azjatyckiego zakątka świata.
FORMALNOŚCI PRZED WYLOTEM
A takich trochę na liście jest.
Bilet lotniczy
Jak wspomniałam trafiły nam się bardzo konkurencyjne ceny lotów linii Ryanair Modlin - Amman (ok. 200 zł w marcu 2022, w obie strony, uwzględniające tylko mały bagaż podręczny). Od znajomej, która podróżowała po Jordanii pod koniec zeszłego roku z wynajętym z góry przewodnikiem, dowiedziałam się, że kraj postawił na turystykę a król Jordanii dopłaca do biletów lotniczych, po to by plan mógł się realizować. I tak, my jako turyści, chapnęliśmy przynętę dobrej oferty, a Jordania zyskuje, bo na miejscu życie turysty okazuje się już trochę droższe. Z drugiej strony sądząc po jordańskich krajobrazach, poza otartymi turystycznymi szlakami, człowiek zaczyna zastanawiać się nad tym, z czego kraj żyje na co dzień. Poza darami Morza Martwego, głównym jego motorem jest turystyka. Lot trwał 4:30 h. Fot. Wadi Rum, w oczekiwaniu na zachód słońca.
Wracając do bagażu przy tak tanim bilecie, okazało się, że spakować się w maleńki plecak to dla płci pięknej nie lada wyzwanie. Jedni zakładali na siebie parę warstw, inni ograniczyli zestawy ubraniowe do minimum (przecież ma być ciepło w tej “prawie” Afryce), pozostała część rozłożyła ręce i wspólnie uznaliśmy, że grupowo wykupimy sobie 10-kilowy bagaż, który również weźmiemy ze sobą na pokład. Liczył się czas, którego nie chcieliśmy tracić na oczekiwanie na bagaż z luku. Weryfikując prognozy pogody i czas pobytu w Jordanii wzięliśmy po: 2 pary spodni (w tym dresy, bo wygodnie), legginsy (do ewentualnego spania, bo czytaliśmy o różnych warunkach higienicznych hoteli i łóżek z niezmienianą za często pościelą/ kocem), 1-2 bluzy, piżamę na długi rękaw, cienkie długie spodnie i krótkie spodenki (bo przecież tam musi być gorąco!), T-shirty, kostiumy kąpielowe na morskie uciechy, kosmetyki mini (do 100 ml, by nam ich nie wyrzucono na lotnisku), japonki (pod prysznic i ewentualny upał, sandały, trampki i trapery na drogę, bo w Polsce zimno a mogą się przydać na trekkingowe szlaki i ewentualne węże/ skorpiony, które w ciepłe dni wylegają na powierzchnię), potrzebne leki uwzględniające “zemstę Faraona” (zapobiegające i ratujące, gdy się wydarzy) i inne według uznania (znajoma miała ze sobą adrenalinę, bo miała uczulenie na jad osy i obawiała się podobnej reakcji na jad skorpiona), mały ręcznik (gdyby okazało się, że nie każdy serwuje go w cenie pokoju, np. na pustyni w jurcie). Fot. Wadi Rum (jeep safari).
Covid
Jako że żyjemy w trudnych pandemicznych czasach, trzeba było zweryfikować kwestie związane z obostrzeniami związanymi z covidem. Jaka była nasza radość, gdy okazało się, że od marca Jordania zniosła wszelkie obostrzenia związane z udokumentowaniem odbytych szczepień, testów czy przechorowania. Oczywiście wymóg noszenia maseczki jest obowiązkowy na lotniskach i w samolocie, a test lub certyfikat antycovidowy sprawdzany był tylko po przylocie do Polski przy wejściu na lotnisko.
Wizy, Jordan Pass, kod QR
Przybywając do Jordanii musimy wejść w posiadanie jordańskiej wizy. Jeśli planujemy zwiedzać, np. Petrę (a my mieliśmy ją w swoim krótkim planie), warto zakupić tzw. Jordan Pass (turystyczne wejściówki), które jednocześnie zawierają w sobie wizę jordańską (40 JOD, jordańskich dinarów). 1-dniowy Jordan Pass to koszt 70 JODów, kolejne dni trochę tę kwotę zwiększają. Warto sprawdzić, jakie atrakcje uwzględniają posiadanie Jordan Pass i wykupić odpowiednią ilość dni. Na okres podróży po Jordanii (marzec 2022) JOD wynosił 6,20 zł. Fot. Petra i jej skarby wyrzeźbione w skale.
Poza zakupem Jordan Pass z wyprzedzeniem, online, należy zarejestrować swój pobyt na terenie tego kraju według tego linka a wygenerowany kod QR zapisać na telefonie lub wydrukować. Wszystkie te dokumenty są weryfikowane na lotnisku. I niestety również z tego powodu (jak i - być może - zbiegnięcia się paru samolotów w Ammanie jednocześnie) pobyt na lotnisku po przylocie wydłuża się niemiłosiernie. Najpierw kolejka, w której pokazywaliśmy Jordan Pass i wizę oraz wykonywano nam skan oczu. W innej sprawdzano - wydawało by się - to samo i wbijano wizę w paszport.
Pieniądze
Jak już wspomniałam, w Jordanii obowiązuje dinar jordański kosztujący nas około 6 złotych. Zalecane jest wzięcie ze sobą amerykańskich dolarów lub euro i wymianę ich w kantorze na miejscu. Jako że miałam na podorędziu trochę euro, wzięłam je bezproblemowo z domu. Niestety znajomi, z tytułu wojny w Ukrainie musieli swoje odstać w kantorze, takie były kolejki. Dodatkowo wysoki kurs tych walut nie był dla nas korzystny. Osobiście po raz kolejny zyskałam na posiadaniu karty Revolut, z której na lotnisku wybrałam dodatkowe JODy. Bankomat również pobierał prowizję ok. 6 JODów. No cóż, nie miałam wyjścia. Niestety dobrze wiem, że na lotnisku nie wybiera się gotówki ani jej nie wymienia w kantorze, bo niemal zawsze ten kurs nie jest przychylny, ale przy naszym napiętym grafiku, nie było czasu na poszukiwanie bankomatów. Przyznam, że nie rzucały mi się one w oko podczas całego pobytu, a w 95% odwiedzonych przez nas miejsc trzeba było płacić gotówką. Jedynie w restauracji w Petrze mieliśmy okazję zapłacić kartą, lecz z góry uprzedzono nas, iż rachunek nasz wzrośnie o parę jodów z tytułu prowizji. Nie mieliśmy wyjścia, bo gotówka znikała w oka mgnieniu a przewalutowanie w kantorze wychodziło dość podobnie.
Na nasze szczęście na lotnisku wymienialiśmy pieniądze w kantorze pod szyldem Arab Banku (jednego z lepszymi kursami) a ja z stojącego obok bankomatu tego samego banku wyjęłam gotówkę z Revolut. Moja koleżanka nie miała tyle szczęścia, bo jej kartę bez powodu bankomat wciągnął. Przerażona, z perspektywą braku środków już od początku podróży, zareklamowała przypadek w kantorze. Szczęście w nieszczęściu pojawił się po jakimś czasie pracownik banku, który zdemontował bankomat i po wielu formalnościach oddał kartę. To jednak wydłużyło nasz pobyt na lotnisku o kolejne cenne minuty a był środek nocy i czekało nas jeszcze: wypożyczenie auta, około 2-godzinna jazda do Petry oraz nadzieja, że recepcja zarezerwowanego hotelu nie śpi. Fot. W drodze powrotnej z Petry.
Ubezpieczenie i zdrowie
W czasie zwiększonych restrykcji covidowych, posiadanie ubezpieczenia, pokrywającego chociażby koszta leczenia covid, było po prostu wymogiem weryfikowanym po przylocie do Jordanii. Podczas naszego pobytu, nikt tego nie sprawdzał, ale dla naszego spokoju zdecydowaliśmy się na wykupienie ubezpieczenia grupowego. Zawsze decyduję się na takowe przy zagranicznych podróżach, weryfikując oferty obezpieczycieli na wszelakich porównywarkach, a i grupowe ubezpieczenia zazwyczaj wychodzą taniej.
Samo zdrowie również mam bardzo na uwadze. Inne kraje, to często inna kultura bakteryjna na którą jestem bardzo wrażliwa. Mam to szczęście, że poprzez odbyte już podróże po świecie, jestem zaszczepiona dodatkowymi preparatami, będąc chroniona przez zaskakującymi Europejczyka chorobami. Nie zwalnia mnie to jednak z obowiązku zwracania uwagi na to, gdzie jem i co, oraz że zdecydowałam się (w Jordanii) na mycie zębów wodą z butelki. Fot. Kanion Siq.
Podróżowanie po Jordanii
Przy naszej 7-osobowej grupie oczywistym było wypożyczenie auta. Mieliśmy wśród nas posiadacza wieloosobowego busa, także on zajął się poszukiwaniem wypożyczalni samochodowej z odpowiednim autem dla naszych potrzeb. Tym sposobem trafiliśmy do Europcaru (jednej z wielu wypożyczalni samochodowych mieszczących się na lotnisku, w którym pracował Jordańczyk mówiący po polsku z tytułu posiadania polskiej żony:). Wierzę, że ten wybór był dla nas optymalny pod każdym względem. Niestety lub stety, nie zdecydowaliśmy się na pełne ubezpieczenie, które wielokrotnie przewyższało koszt wypożyczenia. Stety, bo było taniej, niestety - tuż po odjechaniu około pół godziny od lotniska, na trzypasmówce (po której jechaliśmy wyjątkowo wolno, bo nasłuchaliśmy się o słabej nawierzchni, wychodzących na szosę pieszych, którzy zawsze mają pierwszeństwo, niespodziewanych hopkach na autostradzie), wyskoczył nam na ulicę pies. Mimo ogromnych chęci (niemalże lądując w rowie), nie unikamy zderzenia:( smutek i płacz. Ubezpieczenie nie pokrywa rozwalonego błotnika. Nocą co chwilę na ulicę wyskakują psy, a pobocze (które potem pokazuje się być pustynią) tonie w czerni nieoświetlone niczym.
Nie doświadczamy już później problemów na drodze. Chwilami zaskakuje nas widok jadącej ciężarówki po środku białej linii oddzielającej pasy. Czasami również odnosimy wrażenie, że odcinki wielopasmowej drogi wiodą startym asfaltem. Jakby dopiero co mieli go wylać.
Zdarza się nam również złapać mandat. Nie widzimy znaku zmniejszenia prędkości, po czym na drogę wychodzi policjant wlepiający kwit opiewający na 40 JODów. Eh…
Cena benzyny w Jordanii w tym czasie wahała się w okolicach 5 złotych, samochód mieliśmy zatankowany do ⅓ baku, także już w nocnej drodze do Petry wypatrywaliśmy stacji benzynowej, by w stresie nie poszukiwać jej na dalszych odcinkach. Fot. Na pace jeepa na Wadi Rum.
Internet
Na ten decydowaliśmy się już z góry, by również nie być uzależnionym od WiFi w hotelu, byliśmy wszyscy jednogłośnie za zakupem karty Orange (punkt tuż przy wyjściu z lotniska). Byłam oddelegowana do wzięcia ze sobą z Polski nieużywanego telefonu, który miał nam służyć na router. Miłym zaskoczeniem było udostępnienie routera przez wypożyczalnię samochodów w cenie najmu. 4 osoby przez cały pobyt mogły korzystać z WiFi nieustająco. Jednak jeśli nie ma zasięgu linii telefonicznej (np. w Wadi Rum), to nawet router nie pomoże. Miejcie to na uwadze, gdy nie będziecie mogli porozumieć się z bliskimi podczas 2-dniowego pobytu na pustyni. Może niepotrzebnie zrobić się nerwowo. Będąc przy “łączach” wspomnę o przejściówce do kontaktu. Słyszeliśmy, że w niektórych miejscach w Jordanii zamontowane są brytyjskie gniazdka. Nie spotkaliśmy się z tym, na naszej trasie, ale przejściówkę również posiadaliśmy. Fot. U Beduinów na herbatce.
Jedzenie w Jordanii
Żałuję, iż tak krótko podróżowałam po tym kraju, ciekawa nowych smaków. Każde zjedzone tam przez nas śniadanie to falafel z dodatkami w picie, więc po tym krótkim pobycie, trochę już się nam przejadł. Podobnie z jordańską (czy nawet beduińską), niesamowicie słodką herbatą. Tak bardzo aromatyczna czarna, z dodatkiem ziół, kardamonu, rozgrzewała idealnie, lecz do takiej słodyczy nie byliśmy przyzwyczajeni.
Będąc w Wadi Musa zrobiliśmy zakupy na cały wyjazd. Trafiliśmy do sklepiku, który bliżej przypominał hurtownię - wielki betonowy budynek z półkami pod sufit, bez cen przy produktach. Nie mieliśmy wyjścia, po kilkunastokilometrowej ścieżce wzdłuż Petry czekała nas nocna jazda do Wadi Rum, gdzie sklepów nie było, a przekąska na podorędziu to zawsze jakiś ratunek. Chrupki, batony, napoje i woda. Nie było tu owoców, czy warzyw a podliczanie rachunku odbywało się na kalkulatorze. Trzy osoby debatujące między sobą co ile kosztuje. Wiadomo, że płacimy więcej. Tylko w drodze powrotnej na lotnisko, stając przy zwykłym barze, zapłaciliśmy po 1 jodzie za falafela i był przepyszny (z frytkami, smażonym bakłażanem i przeróżnymi dodatkami). Fot. Śniadanie na pustyni.
W Petrze wieczorem zajadamy się obfitą obiadokolacją (talerz ryżu z pieczonym kurczakiem i grillowanymi warzywami dla nas wszystkich). Tutaj również serwują piwo i wino. W innych miejscach nie weryfikowaliśmy (byliśmy za krótko), lecz na teren Jordanii można legalnie wwieźć 1 litr alkoholu.
W dolinie (pustyni) Wadi Rum uczestniczymy w regionalnym obrzędzie przygotowania kolacji "po beduińsku" (paropoziomowy ruszt z mięsem, warzywami i sosem dusi się w żarze, w wykopanym dole, przykryty pokrywą, grubym kocem i przysypany cały dzień piachem. Fot. Nasza baza noclegowa z Friend Wadi Rum.
Popularny sok z granata? Miałam okazję skosztować przemierzając w Petrze Kanion Siq. Wtedy za 2 duże kubki przyszło mi zapłacić 5 JOD-ów. Przy tak długim wysiłku świetnie gasił pragnienie i był smakowity.
Fot. Obrazy jordańskie, marzec 2022.
Nasz krótki pobyt w Jordanii przedstawia ta mapa. Gdzie spaliśmy oraz dalsze atrakcje spisane zostaną w kolejnym artykule (Petra). Zapraszam!