Gdy po raz pierwszy ujrzałam niesamowite górskie pejzaże, poprzecinane szlakami niczym z "Jurajskiego Parku", soczyście zieloną roślinnością i kładkami zarzuconymi nad potokiem oraz pionowymi przemieszczeniami z metalowymi drabinkami, poczułam podekscytowanie.
Chorwacja. Najpopularniejszy kraj wśród Polaków na wakacje. Dlaczego? Bo: niedaleko - można tam dotrzeć samochodem nawet jadąc ciurkiem spod domu bez przystanku, a jeszcze szybciej samolotem, o ile znajdziemy dodatkowo niepowtarzalną okazję cenową.
Przyroda, zapach drzew, tajemniczość puszczy, śpiew ptaków, nadzieja na ujrzenie dzikiego zwierza. To i pewnie dużo więcej, gdyby się na spokojnie zastanowić, nasuwa się na myśl, gdy wyobrażamy sobie BPN.
Z każdym rokiem w sieci można znaleźć coraz więcej informacji o przeróżnych kierunkach podróżniczych świata, o których samodzielną eksplorację można się pokusić, lecz nadal bardziej popularną i wybieraną opcją jest ta z agencją podróży, która pobyt zorganizuje nam od A do Z.
Zawsze wracam tu z ogromnym sentymentem. Majówka w Polsce trafiła się iście wakacyjna i nie jeden, który wyruszył w Europę psioczył, że w kraju ma ładniej, a marznie w Hiszpanii, Anglii czy we Włoszech:).
Bieszczady są piękne, ale dla większości z nas są tak daleko, że ciężko zorganizować tam krótszą weekendową wyprawę. Nasz najkrótszy pobyt w tym magicznym parku trwał 4 doby, a i droga w jedną czy powrotną stronę potrafiła dać nam w kość. Ostatnia majówka, co było do przewidzenia, przyciągnęła w te rejony mnóstwo turystów. Potem okazało się, iż majówka 2018 w Ustrzykach Górnych była istnym boomem turystycznym dla górskich szlaków.
Lubię wracać w stare zakamarki a te stały się dla mnie wspomnieniem, gdy w Zawoi (najdłuższej polskiej wiosce) spędziłam swój pierwszy romantyczny weekend z Lisem (jeszcze wtedy moim chłopakiem:).
Szklarska Poręba wzbudziła we mnie zachwyt od pierwszego wejrzenia, kiedy pojawiłam się tam z Lisem kilkanaście lat temu. Mimo znikomej radości z narciarstwa to tu stawiałam jedne z pierwszych poważnych kroków na nartach i tu również na nartach poważnie się wywróciłam. Mimo gorszych doświadczeń chciałam kiedyś odwiedzić ten górski kurort latem, widząc plusy pięknych krajobrazów, z nadzieją na długie piesze wycieczki. I latem pojawiliśmy się tu, gdy byłam w 7-mym miesiącu ciąży i wtedy o trekkingach mogłam jedynie pomarzyć. Trzeba było tu wrócić kiedy indziej.
W Kazimierzu nie byłam już 10 lat, ale miło wspominałam rodzinne wyjazdy do tej, oddalonej od naszego domu o 2 godziny drogi miejscowości nad Wisłą. Julek nie był tam jednak nigdy. O Bałtowie natomiast słyszałam nie raz, ale zawsze w weekend wypadało coś ciekawszego, co nie pozwalało zebrać się w 3 minuty do podróży typowej pod dziecko.
Tuż obok Biebrzańskiego Parku Narodowego, niemal stykając się zielonymi krańcami, mniejsze tereny zajmuje Narwiański Park Narodowy. Również o nim słyszałam same pochlebne opinie, więc skoro był na wyciągnięcie ręki, nasz urlop dobiegał ku końcowi, a rejony Biebrzy całkiem dobrze już poznaliśmy, wybór był oczywisty.