marzec 22, 2009

DZIEŃ W SIODLE

W Polsce, w trakcie naszych przygotowań do podróży, Krzysiek zlokalizował gdzieś na chilijskiej stronie internetowej ofertę kilkudniowych wypraw w siodle. Jego marzeniem była przygoda niczym z dzikiego zachodu, w kowbojskich kapeluszach, ostrogach zdobiących buty, w wytartych dżinsach, źdźbłem trawy w zębach i wiatrem we włosach podczas ujeżdżania niesfornego rumaka. 

marzec 18, 2009

VALPARAISO - NAJSŁYNNIEJSZY PORT LATINO

Nad oceanem spędziliśmy cztery relaksujące i adaptujące dni. Pranek powitał nas cielesną „delirką” będącą miksem nieprzespanej nocy przy ruchliwej ulicy i coraz bardziej wychodzącą na ciało bordową opalenizną. Opatuleni po uszy we własne śpiwory, wychyliliśmy głowy zza zasłony ocienionego pokoju i padła ocena: „na dworze ciepło”.

marzec 16, 2009

VINA DEL MAR - NAD BRZEGIEM OCEANU

„Tak, bo wy to w czepku jesteście urodzeni. Co sobie zaplanujecie, postanowicie, to wychodzi i już. Wszystko z górki, nic pod górkę.” Słowa te niejednokrotnie padały z ust mojej bliskiej przyjaciółki. Wszystko to wypowiadała z uśmiechem na twarzy. Może i coś w tym było, chociaż osobiście wierzę, że działo się tak dlatego, że bardzo w to wierzyliśmy.

marzec 12, 2009

POZNAJEMY SANTIAGO DE CHILE

Wczorajsze „miękkie lądowanie” na obcym lądzie zakończyło się sukcesem i kontynuowało się po dzień kolejny. Suzanna idealnie wprowadzała nas w swój świat jak i zakątki nowego kraju. 

marzec 11, 2009

CHILE - MIĘKKIE LĄDOWANIE

„Że też nie potraficie usiedzieć na miejscu” – powiedziała kiedyś moja mama. Wspominałam teraz te słowa. Miała rację, bo ta nasza nadpobudliwość pchała nas właśnie w nieznane jak magnez. Mimo, że rozłąka bardzo mnie wzruszyła, myśli krążyły już gdzieś na innym kontynencie. Serce biło mocniej.