KOH TAO - WYSPA NURKÓW

Po odnalezieniu swego raju na ziemi, czyli idealnych drewnianych bungalowów wśród dżunglowej scenerii ogrodu, w którym stały oraz najpyszniejszej kuchni naszego resortu, pozostało nam czerpać uciechę z darów wyspy.

Po odnalezieniu swego raju na ziemi, czyli idealnych drewnianych bungalowów wśród dżunglowej scenerii ogrodu, w którym stały oraz najpyszniejszej kuchni naszego resortu, pozostało nam czerpać uciechę z darów wyspy.

Była nieskazitelnie biała plaża, cudne palmy, brzeg najsłynniejszej Sairee Beach usłany był knajpami (w których muzyka leciała już od godzin porannych a posiłki zjadało się siedząc po turecku:), masa turystów z całego świata (i co drugi wytatuowany, bo było też dużo salonów tatuażu), salony masażu, kramiki z ciuchami i ręcznie robioną biżuterią oraz - co najważniejsze na tej wyspie - agencje nurkowe.

Nurkowanie wokół Koh Tao

A że żaden z nas nie był profesjonalnym nurkiem i z butlą nikt w głębiny nie schodził, skorzystaliśmy z opcji całodniowego rejsu wokół wyspy, połączonego z tzw. snorkeling'iem, czyli nurkowaniem z rurką (w masce). Poza najstarszym i najmłodszym członkiem rodziny, wszyscy podjęliśmy się zajrzenia pod wodę. Świata podwodnego chyba nikomu nie muszę polecać, kto choć raz widział cudowną kolorową rafę z rybkami Nemo a tym bardziej możliwością stanięcia oko w oko z rekinem (na szczęście nie ludożercą). Szalony i - zdawało się - lekko upalony przewodnik Edie, z humorem wprowadził nas w tajniki wód Ko Tao, w miarę możliwości pokazując ciekawsze okazy w każdej z zatok. Rekina zobaczyła tylko jedna z uczestniczek wyprawy. Za to rabanu narobił jeden z Izraelczyków, który po półgodzinnym przebywaniu w wodzie zaczął ledwo słyszalnie krzyczeć "Help". I zdawało się, że to wołanie słyszałam tylko ja, bo w końcu zmusiłam oddalony dość bardzo od nas statek o podpłynięcie z kamizelką ratunkową. Edie dotarł do krzykacza po 5 minutach. Dobrze, że chłopak podtrzymywał się na ramieniu kolegi, bo nikt nie zdołałby go wyratować. Okazało się, że nadwyrężył rękę, którą nosił wcześniej temblaku. Mentalnie zmusiło to nas do pływania w swoim towarzystwie, na wyciągnięcie ręki. Na szczęście morze było tak zasolone, że utrzymywało bezwładne ciało, nawet gdy to zbytnio się nie ruszało.

PIĘKNA RAFA KORALOWA I PODWODNE ATRAKCJE

Kolejne postoje to raj dla oczu. Takiej palety barw dawno nie zaznały moje oczy. Były tzw. "christmas trees" (choinki), które na ruch reagowały chowaniem swych barwnych "bombek", by znowu wyłonić swe kolory po 2 minutach. Były ogromne muszle chętnie zaciskające się również pod wpływem ruchu, czyli na paluchy musieliśmy uważać. Edie dał potrzymać każdemu dość ciężką muszlę. Były piękne, różnych rozmiarów ryby i rybki oraz takie, które z ciekawością podpływały do maski niemalże zaglądając w oczy i chętnie zjadając z rąk przysmak wręczony nam przez przewodnika. Ukształtowanie podwodnego terenu przypominało zatopione wzgórze, z zaskakująco rzeźbionymi górkami, wzorzystymi rafai i kamieniami. Oczywiście im więcej skałek do skrycia, tam więcej różnych ryb. Żałowałam, że akurat parę dni wcześniej Lisu niechcący złamał wodoodporne opakowanie do naszej kamerki Gopro. Z filmowania czy podwodnych zdjęć nici:(.

Widokówkowa Koh Nangyuan

Po lunchu czekał nas najdłuższy rejs do  najsłynniejszej widowiskowej wyspy lekko odstającej od Ko Tao - Koh Nangyuan. Składała się z trzech wysepek połączonych paskiem białego piasku, obudowana bungalowami a z najwyższego wzgórza można było ją zobaczyć w wersji "z lotu ptaka". Wejście na wyspę było dodatkowo płatne, nie wolno było na nią wnosić napojów w butelkach (niby ekologicznie, ale zakup czegoś na wyspie wiązał się z wysokimi kosztami) i zamykała się dla nie-mieszkańców o 17. Na wyspę mieliśmy 2 godziny, ale już nikt nie miał siły na snorkeling. Po wielokrotnym maczaniu się, nawet w bardzo ciepłej zupowej wodzie, po kilkadziesiąt minut, byliśmy zmarznięci i przemoczeni. Wypruci po całym dniu, z przyjemnością (ponownie na pace jeepa) wracaliśmy do ciepłego bungalowa.

Nasza podróż na Koh Tao i kolejne dni na wyspie.

Fot. Czas na Koh Tao, nurkowanie wokół wyspy oraz słynna Koh Nangyuan.

5 komentarzy

  • Asia
    Asia środa, 20 kwiecień 2016

    Na naukę nie jest nigdy za późno Ruda;). Ja też nie nurkuję wyczynowo, a z rurką, ale świat podwodny jest tak niewyobrażalnie piękny jak w bajce. Nie wiem czy to moje odczucie, ale wyjątkowo wokół Koh Tao musiało być chyba duże zasolenie, bo unoszenie się na wodzie nie wymagało większego wysiłku. Jest to zawsze jakiś plus. A poza tym można pływać w kapokach:) i nie bać się oddychać przez rurkę.

  • Asia
    Asia środa, 20 kwiecień 2016

    Olga, a masz na myśli miejsce, w którym spaliśmy, bungalowy? Czy chcesz poznać lokalizację Koh Tao na mapie? Jak patrzysz na mapę, to zestaw wysepek z największą Koh Samui jest po prawej stronie kraju, ku południu:) Mniejsza to Koh Tao, bardzo klimatyczna.

  • balkanyrudej
    balkanyrudej środa, 20 kwiecień 2016

    Cały czas, aczkolwiek bardzo powoli, dochodzę do wniosku, że nie nurkując i nie pływając za dużo, wiele tracę. Ogólnie woda nie jest moim żywiołem, ale świat podwodny jest naprawdę fascynujący, że czasami żałuję, iż nie mogę go oglądać na żywo, a jedynie na zdjęciach. Może czas zapisać się na jakieś lekcje pływania, żeby oswoić się bardziej z wodą, a później spróbować sił w nurkowaniu. Kto wie? ;)

  • Olga
    Olga środa, 20 kwiecień 2016

    A możesz napisać dokładniejszy namiar na to miejsce? Wybieram się do Tajlandii za jakiś czas i zbieram sobie konkretne adresy :) A to co opisujesz wygląda bajecznie!

  • Karolina
    Karolina niedziela, 17 kwiecień 2016

    Oj tak! Tam jest pięknie! Kilka lat temu popłynęłam tam na wycieczkę i jak dopłynęłam na miejsce lało jak z cebra. Już myśłałam, że nici ze snorklingu, ale zaraz po lunchu wyszło słońce. Piękne miejsce.

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.