Rosyjskie pamiątki
Nie ma chyba osoby, która z dawnych czasów nie pamiętałaby straganów „ u Ruskich”, gdzie można było za taniochę kupić wszystko i często niezły badziew. Teraz mamy dostęp do czego tylko chcemy i tylko zasobność portfela pozwala na zakup dobrego czy lepszego produktu. Stąd też „podróż” po straganach w Rosji zawsze cofała nas w czasie, z ckliwością wspominając czasy Stadionu X-lecia, Hali Mirowskiej spod Pałacu Kultury czy bazar na Różyckiego. Takich miejsc w całej Polsce można by prawdopodobnie znaleźć więcej.
Z pamiątek, jakie można przywieźć z Rosji, to przede wszystkim:
- matrioszka – drewniana lalka/ babka różnych rozmiarów składająca się z wielu takich samych klonów, ale mniejszych umieszczonych jedna po drugiej w środku tej większej; staliśmy się właścicielami jednej z nich, takiej niewielkiej, by zmieściła się w plecaku, ale w sprzedaży były takie nawet 50-centymetrowe w różnych strojach narodowych Rosji, przebarwnych a także – co pewnie narzuciły czasy – takie w kształcie zwierząt czy innych postaci.
- szuba – tradycyjna futrzana czapka.
- oraz przeróżne drewniane, malowane lub rzeźbione naczynia, ikony, kukiełki czy porcelana.
Koniecznie spróbować
Kulinaria są dla mnie ważnym elementem wyprawy i temat nowości jedzeniowych przerobiłam w miarę możliwości próbując wszystkiego, co oferowano. I tak:
- Rosja słynie bodajże z najlepszego kefiru na świecie. Piłam. Niestety dla mnie osobiście, jako smakosza kefiru czy naturalnych jogurtów, lepszym jest polski wyrób z rodzinnej miejscowości mojej kuzynki (nie robię reklamy, więc nie podaję nazwy:).
- Kwas chlebowy pochodzi właśnie stąd, więc gdzie miałby być smaczniejszy? Ciekawostką jest to, że na ulicach można spotkać sprzedawcę, przed którym stoi wielki baniak na kółkach (jakby przewoził benzynę) i z niego właśnie dostaje się porcję kwasu.
- Morożenoje – czyli inaczej lody; tu podobno je się je nawet w trakcie srogiej zimy, tak Rosjanie je uwielbiają; my spróbowaliśmy ich niewiele, ale z pewnością przypominają te z polskich lat 80-tych – takie zwykłe, białe, śmietankowe na patyku, lub w wersji w wafelku lub kwadratowym waflu niczym kanapka. Mój syn docenił tylko to, że było to słodkie, ja – że przypomniało mi lata dziecięce.
- Pirożki, czyli inaczej bułki drożdżowe z nadzieniem: ziemniaczanym, mięsnym bądź z kapustą. Te ostatnie przypadły mi do gustu najbardziej.
- Bliny - to naleśniki serwowane z każdym możliwym nadzieniem, od słodkiego po słone.
- Omul, chyba najbardziej popularna ryba nad Bajkałem przyrządzana w każdy możliwy sposób: wędzona (chołodnogo kopczenia), suszona, wędzona gorąca (goriaczego kopczenia), pieczona, surowa. Jedliśmy gorącą podwędzaną i trzeba przyznać, że była naprawdę pyszna.
- Solianka (tu znajdziecie przepis ), czyli pewnego rodzaju strogonow tyle, że mięso bywa różne i raczej nie wołowe, oraz znaleźć w niej można również oliwki, kukurydzę. Nie ma pieczarek i jest lekko pomidorowa. Jest naprawdę dobra i sycąca.
- Słynne piwo to Baltika czy Staryj mielnik. Piwo można zakupić również w plastikowych, litrowych butelkach.
- Skoro mowa o alkoholach, to oczywiście wódka. Sporo osób tu ją pije:).
- Popularnym jest, że w knajpach serwuje się kompot z wieloma owocami w środku bądź domowej roboty kisiel i ten jest naprawdę smaczny.
- Orzeszki, bywają: migdały bez łupinki, z soloną łupinką, z limby (to ciekawość! Wyglądają jak ziarnka kawy i do kupienia są głównie nad Bajkałem).
Poza tym, poruszając się wzdłuż Rosji, grzechem byłoby nie przejechać się Koleją Transsyberyjską, czy odwiedzić Bajkał.