Po 5-ciu latach nieobecności na tej pięknej i największej na Morzu Śródziemnym wyspie, uznaliśmy, że czas ponownie ją odwiedzić. Pomysł na ten akurat kierunek wakacyjny, standardowo w naszym wykonaniu, padł spontanicznie i na organizację wyprawy mieliśmy około miesiąca.
Jako że tam właśnie mieszka nasza druga rodzina, nad rezerwacją noclegów oraz szkicem samego zwiedzania wyspy, nie musieliśmy się zbytnio zastanawiać. Za to dokładnie musieliśmy przemyśleć plan podróży do Palermo, wykluczając drogę powietrzną (paniczny strach jednego z członków naszej rodziny).
I mimo pokonywania trasy Polska – basen Morza Śródziemnego (Sycylia, Chorwacja, Korsyka, Sardynia) nie raz, zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że po drodze mogą spotkać nas niespodzianki (głównie z dzieckiem u boku) i nie myliliśmy się…
DOKŁADNA TRASA PRZEJAZDU
Kiedyś głowiliśmy się nad standardową mapą, jak najlepiej trafić do celu. W obecnych czasach wystarczy włączyć GPSa z nawigacją, google maps czy też inną aplikację, która dodatkowo wskaże najlepszą niekolizyjną trasę dotarcia do celu. Tym razem oparliśmy się o parę takich propozycji, drukując (na wszelki wypadek) wycinki map z google maps i kiedy trzeba używaliśmy GPS z komórki. Ten ostatni, niestety, zawiódł nas po przekroczeniu granicy z Polską, gdy europejskie stawki zjadły mi wszystkie pieniądze z karty. Na szczęście udało się dojechać do pierwszego postoju (zarezerwowanego noclegu) gdzieś po środku Austrii.
Mapa internetowa wskazała idealny wtedy odcinek przejazdu do Livorno we Włoszech, przez czeską Ostravę – Brno – obwodnicę Wiednia i Wenecji – Bolonię – Florencję aż po sam port w Livorno. Mimo porannego wyjazdu, bardzo zaskoczyliśmy się czasem 4 godzin Warszawa-Ostrava, a dalsze odcinki potęgowały nasz zachwyt.
Gdyby nie GPS działający chwilowo w komórce, możliwe, że ciężko byłoby nam trafić do pierwszego, zarezerwowanego on-line noclegu. Tyle, że to były ostatnie „opary” działania mojej komórki w tym temacie. Dalej, na trasie, czy by się waliło czy paliło, musieliśmy sobie radzić sami i często z mapą papierową.
NOCLEG W AUSTRII
Gasthof Kilian w Haimburgu, pod Villach w Austrii było miejscem dla nas idealnym. Duży, drewniany pokój, czysta, pachnąca pościel, korytarze pełne myśliwskich gadżetów, mnóstwo książek i zabawek dla dzieci oraz przepyszne, obfite śniadanie. Byliśmy jedynymi obcokrajowcami w tym hotelu, więc gdy Krzysiek postanowił zejść do (prawdopodobnie przy okazji jedynej w rolniczym miasteczku) knajpy na wieczorne piwo, w tym klimatycznym i pełnym papierosowego dymu miejscu stał się obiektem zainteresowania miejscowych. Po chwili nawet próbowano do niego zagadać, ale gdy okazało się, że nie potrafi niemieckiego a oni słowa po angielsku, zapał się skończył i wszyscy wrócili na miejsca. Ok. 21 Austriacy rozeszli się po domach, w tej spowitej we mgle i nieustającej mżawce wsi. Dodatkowo odnieśliśmy wrażenie, jakbyśmy się znaleźli w jakimś innym świecie, w niewiadomy sposób trafili w miejsce jakby z innego wymiaru. Przez całą naszą podróż temperatura w Europie, im bliżej południa, rosła w górę. Na tym dziwnym odcinku z 27 spadła na 12 i ciągle padało. Ale miejsce jakby funkcjonowało w specyficznym mikroklimacie, otaczała nas soczyście zielona, taka zdrowa przyroda. Czuliśmy się jakby zagubieni w czasie.
POŁUDNIE WŁOCH
Kolejnego dnia, w którym rozpoczynał się rejs o 23:30 z Livorno, mieliśmy dużo spokojnego czasu na dotarcie do celu, zakładając nawet ewentualne pogubienie się w Livorno (do którego kiedyś niestety doszło). Coraz bardziej cieszyliśmy się wakacjami, gorącem na zewnątrz klimatyzowanego samochodu oraz romantycznymi widokami krajobrazów Toskanii za oknem.
Nasz prowiant znikał w oka mgnieniu, więc gdy przyszło nam zakupić ciepły posiłek na obiad, gdzieś na popularnej we Włoszech stacji Autogrill, ceny przyprawiły nas w osłupienie. Nie dość, że się nie najedliśmy, to trzeba było wydać na to grube Euro.
REJS GRIMALDI LINES
Do portu Darsena Toscana East w Livorno tym razem trafiliśmy bez większych problemów a za wskazówki służyły nam wydruki map z internetu. Potem oczekiwanie w kierowanej przez pracowników portu kolejce do wjazdu na prom Grimaldi Lines. Tak nietypowe godziny zmusiły nas do późnego położenia się spać, ale najpierw dla większego zmęczenia obeszliśmy nocą prom z każdej strony. To była bardzo ciekawa wycieczka, szczególnie dla najmłodszego Lisa.
POSIŁKI
Zasypialiśmy w dużej, ekskluzywnej i z oknem kajucie. Wykupione z biletem podstawowe śniadanie to: croissant na głowę i ciepły napój (kawa lub herbata). Zastanawiałam się, kto by się tym najadł, więc za sowitą dopłatą dokupiliśmy sobie wersję rozbudowaną – o gorącą wędlinę (marnej jakości) i jajko sadzone. Śniadanie na przyszłość odradzam (jeśli jest możliwość zrobienia sobie go samodzielnie z własnych, świeżych produktów). Nawet kawa serwowana do niego nie powinna nazywać się kawą. Co jak co, ale pyszne espresso za normalną cenę można było kupić na tym promie w oddzielnym barze.
Za to rozbudowany lunch to dopiero coś. Oczywiście wykupiony wcześniej, składał się z pierwszego dania (makaronu z sosem do wyrobu) oraz drugiego dania (mięso + dodatek, tj. frytki, ryż, makaron, ziemniaki) oraz napój (nawet małe wino czy piwo w puszce).
SPANIE
Wybór noclegu jest kwestią indywidualną. Są kajuty dwuosobowe, wieloosobowe, z oknem lub bez, a nawet otwarte sale z tzw. fotelami lotniczymi bez prywatnych toalet. Im gorszy standard tym taniej. Widzieliśmy nie raz takich, którzy nie wykupywali noclegu, tylko na najwyższym pokładzie rozkładali się ze śpiworami i tak spędzali swą noc na promie:). I o ile powietrze potrafi być duszne, parne i lepiące, nocami potrafi być bardzo rześko i wietrznie.
STATEK
Sam prom oferuje wiele ciekawych miejsc dla swoich pasażerów: bary z kawą i słodkościami, alkoholem, muzyką, sklepiki z pamiątkami z kraju czy typowo firmowe Grimaldi Lines, punkt zabaw dla dzieci, restauracje. Droższe linie mogą oferować jeszcze bardziej rozbudowane atrakcje (dyskoteka, basen, siłownie itp.). Tutaj tego nie było, ale było taniej.
O czasie (czyli ok. 18:00) dotarliśmy do Palermo, obserwując już tonące w słońcu miasto i jego port już od pół godziny. Mieliśmy za sobą, jakby nie patrzeć, 3 dni podróży. To nas zmęczyło, ale dziecko dało radę, nawet bez marudzenia. W międzyczasie zrobił prawie wszystkie zadania z książeczek od rebusów, malowanek i labiryntów:).
WSKAZÓWKI PRZED PODRÓŻĄ:
Mimo, iż w podróż po Europie udaliśmy się samochodem (naszym własnym, sprawdzonym, w którym czuliśmy się bezpiecznie) należy pamiętać o paru istotnych kwestiach:
- Ubezpieczeniu turystycznym EKUZ, które jest dostępne od ręki każdemu podróżującemu w strefie Euro i jest bezpłatne dla wszystkich ubezpieczonych. Wystarczy wypełnić wniosek na wszystkich członków podróży on-line (informacje o EKUZ) bądź udać się bezpośrednio do punktu EKUZ i odstać swoje w kolejce (spr adresy w Polsce). Taki ruch nic nie kosztuje, a może nas zabezpieczyć przed nieprzewidzianymi sytuacjami w podróży, które chcąc nie chcąc lubią się w niej pojawiać.
- Dokonać przeglądu samochodu przed tak długą podróżą i uzupełnić (jeśli istnieje taka konieczność) klimatyzację w aucie (bez niej podróż do tak gorącego w okresie wakacyjnym kraju jak Sycylia byłaby po prostu udręką i męczarnią). Dodatkowo postarać się, by wjechać poza granice kraju na pełnym baku. Mimo że dość długo od Polski, ceny paliwa były wyrównane, to jednak od połowy Austrii ku południu Europy ceny skakały na łeb na szyję mnożąc wielokrotnie kwotę wydaną na przejazd.
- Warto zarezerwować sobie nocleg po drodze (jeśli czujemy, że podróżując np. w towarzystwie dzieci, ułatwimy im tą podróż dzieląc na etapy ze snem w normalnych warunkach). Można skorzystać ze znanych sobie i sprawdzonych portali oferujących noclegi na całym świecie. Dla nas niezastąpiony był oczywiście booking.com, który umożliwił zlokalizowanie ciekawego cenowo lokum dla nas, w dobrej lokalizacji (tuż przy autostradzie i bez kluczenia po wioskach z dziwnymi oznaczeniami) i śniadaniem w cenie. Niestety rezygnacja z tej formy poszukiwania noclegu spowodowała nie raz, że sfrustrowani, z dzieckiem, po nocy szukaliśmy noclegu przy autostradzie przez wiele godzin. A przy autostradzie rzadko cokolwiek widać a ceny są bardzo wygórowane (choć w Unii i tak są bardzo wysokie).
- Polecam wykupienie winiety czeskiej i austriackiej jeszcze w kraju (PZM-sprzedaż winiet). Zrobimy to szybko, bez żadnych utrudnień. Za granicą może okazać się, że nie rzuci nam się w oko punkt ze sprzedażą winiet, a mandat za ich brak potrafi być solidnie wysoki. Należy się również nastroić na wysokie opłaty za przejazd niektórymi autostradami, co przede wszystkim spotka nas na terenie Włoch.
- Zrobić sobie solidny prowiant na czas trwania podróży (nawet zakupić lodówkę, jeśli ta się dłuży, a tam gdzie mamy posiłki w cenie, z radością dla brzucha z nich korzystać). Każdy zakup na terenie Unii to DROGI ZAKUP oraz często niesmaczny (to ostatnie spotkało nas parokrotnie na terenie Austrii, gdzie za niezjadliwą, najtańszą z menu zupę zapłaciliśmy ok. 40 zł).
- Z dużym wyprzedzeniem (im wcześniej tym lepiej) zrobić rezerwację na prom (jeśli chcecie w taki sposób podróżować). My z doświadczenia wiedzieliśmy, że to była najwygodniejsza, najmniej męcząca – poza samolotem – opcja podróży na Sycylię. Przejechanie tego odcinka (który pokonuje prom) zajęłoby nam dużo czasu, wymagało dodatkowych wydatków na: prowiant, benzynę, nocleg, przeprawę na wyspę z samochodem. Rejsy z Genui lub Livorno na Sycylię rozpoczynały się standardowo ok. 22-24 i po 18-20 godzinach było się już na wyspie. Podczas tegorocznej wyprawy na Sycylię znaleźliśmy najtańszą, jak do tej pory, opcję rejsu, którą mogliśmy zweryfikować na stronie (link). Ze względu na podróżowanie poza sezonem (czerwiec) trafiła się nam bardzo okazyjna cena z wysokim standardem kajuty oraz dwoma posiłkami na pokładzie. Gdyby niewykupione z wyprzedzeniem dokładnie te same dania kosztowałyby nas 2 lub 3-krotnie więcej. Otrzymaliśmy piękną, dużą 4-osobową kajutę z oknem, stolikiem, krzesłami, toaletą za 293 EUR (cena ta uwzględniała kajutę, posiłki na naszą rodzinę, transport samochodu osobowego na tej trasie z Livorno). Już powrót w sezonie (miesiąc później) kosztował nas więcej przy gorszej zdecydowane kajucie (bo 3-osobowej, klaustrofobicznej, bez okna i z dziwnym stęchłym zapachem - 312 EUR).Polecamy ferriespol.pl - portal internetowy, który pokazuje nam różny przedział cenowy interesujących nas promów. Sami decydujemy o terminie, dodatkach, cenach, standardzie wybranej kajuty. Portal jest bezpieczny a płatność odbywa się przy użyciu karty kredytowej.
POWRÓT Z SYCYLII
Powrót do Polski wydawał się niekończącą historią, mimo tej samej trasy. Jednak podobnie jak w kierunku Sycylii, tak teraz do Livorno ruszaliśmy w nocy a sam rejs bardzo się opóźnił. Tym razem dysponowaliśmy własnym, pysznym sycylijskim śniadaniem a drugie tanie obiadowe wzięliśmy na drogę, na wynos (we własne pojemniczki).
Opóźnienie spowodowało, że w nocy musieliśmy poszukiwać noclegu zarezerwowanego z wyprzedzeniem, w okolicy Wenecji. Szukaliśmy go do 2 w nocy i bezskutecznie. Straciliśmy pieniądze za rezerwację, ale udało się – o dziwo (bo był z tym problem bez rezerwacji) nocleg gdzieś po drodze (zupełnie zjeżdżając z autostrady). Nie pomogło tu nic, nawigacja nam nie działała.
Potem cały odcinek w Czechach był w przebudowie i rozkopach. Późnym wieczorem dotarliśmy do Bytomia na nocleg w jakichś „dziwnych” warunkach. Tym razem podróż zajęła nam więcej czasu.
Nasze doświadczenie uświadomiło problemy oznaczeń drogowych we Włoszech (to nie pierwszy raz nas spotkało, tylko teraz mieliśmy rezerwację). Co zrobić? Może faktycznie trzymać komórkowy GPS na powrót i na lokalizowanie noclegu w ostatniej chwili?
Czy podróżowaliście kiedyś w taki sposób na wyspy Morza Śródziemnego? Jak oceniacie tą podróż i jak wyglądała jej organizacja? Macie jakieś sugestie, porady?
Fot. 3-dniowa podróż Polska – Sycylia.