Gdy coraz mocniej zagłębialiśmy się w historyczne i turystyczne zakamarki Dolnego Śląska, uznaliśmy je za idealne na wakacyjny kierunek, wiedząc, że nawet 2-tygodniowy urlop to za mało na odkrycie wszystkich jego tajemnic.
NOWY SZCZYT I HOTEL SPA
Najpierw jednak chcieliśmy przeżyć chociażby weekend w nowym otoczeniu, gdy szarość zimowego dnia dawała popalić sprzyjając gorszemu samopoczuciu. Możliwość po raz kolejny zdobycia szczytu górskiego (niezbyt wysokiego, ale jednak nowego) oraz polowanie na fajny obiekt, w którym spędzilibyśmy 2 noce, ekscytowały.
Nasz ideał w tym czasie? Hotel z basenem lub sauną (gdzie moglibyśmy ogrzać przemarznięte kości po dniu trekkingu i choć trochę się zrelaksować) oraz restauracją, by nie błąkać się po okolicy w poszukiwaniu ciepłego posiłku, by potem na szybko jeść go w pośpiechu przed ostygnięciem, prosto z plastiku i w aucie.
HOTEL NIEMCZA & SPA
Udało się. Zdecydowaliśmy się na pobyt w 3-gwiazdkowym Hotelu Niemcza Wino & SPA, które spełniło nasze zachcianki a nawet pozytywnie zaskoczyło. Co prawda oddalony od Gór Sowich o 20 kilometrów (i niemalże godzinę drogi do szlaku), lecz to co oferował wewnątrz, spełniało nasze widzimisię. Zachwycona byłam faktem, że hotel odgórnie wynajmował jedynie 50% pokoi, którymi dysponował, a dania z restauracji serwował pięknie podane do pokoi bądź również ustalał z gościem konkretną godzinę posiłków w restauracji. Miłym akcentem pobytu było każdorazowe smakowanie win z tutejszej winiarni do obiadokolacji w cenie pobytu. Propozycje drugich dań były wykwintne i zaspokajały nasze kubki smakowe. Na nowo przypomnieliśmy sobie, niemalże jak przez mgłę, jak to było stołować się w restauracjach.
Zaplecze SPA również było niczego sobie. W podziemiach dawnego szpitala (w którym obecnie znajdował się hotel) główne i największe pomieszczenie mieściło basen, tuż obok niewielkie jacuzzi, dwie sauny (w tym jedna fińska) oraz parę leżaków na odpoczynek po zimnym prysznicu. Z głównego korytarza wchodziło się do pomieszczenia ze strefą sauny parowej, siłowni i toalet oraz gabinetów kosmetyczno-masażowych. Niemalże 3 wejścia do strefy spa ukoiły zmęczenie ostatnich monotonnych dni na dłuższy czas.
Fot. Hotel Niemcza Wino & SPA, Niemcza 2021.
WIELKA SOWA (1015 m npm)
To najwyższy szczyt Gór Sowich, a jak na miejscu się okazało, wiedzie do niego sieć dłuższych lub krótszych szlaków. Także tylko od chęci, czasu i możliwości zależy, który szlak wybierzesz. Każdym, prędzej czy później, dotrze się do Wielkiej Sowy.
Mimo końcówki lutego, śnieg niemalże zelżał wszędzie na nizinach, zatem w górach jeszcze liczyliśmy się na niego natknąć. Jako że te góry do wysokich nie należą, a i podejście od strony Przełęczy Jugowskiej (którą w rezultacie wybraliśmy) czy Sokolej (do której wstępnie zmierzaliśmy i jest dość popularną trasą) nie charakteryzują się dużymi przemieszczeniami, idealnie nadają się na wycieczki nawet z najmłodszymi dziećmi. Jednocześnie nie spodziewaliśmy się aż tak bajkowego, śnieżnego puchu na samym szczycie, nie mówiąc już o całej trasie. Mimo zapowiadającego się ciepłego weekendu, podczas trekkingu odczuwaliśmy duży chłód. Szybko temu zaradziliśmy dodatkową partią ubrań na cebulę i krótkim podbieżkom dla rozgrzania. Gorąca herbata w termosie również zdała egzamin na 5 z plusem!
Docierając do Gór Sowich z Niemczy, przez Dzierżoniów, kierowaliśmy się na Pieszyce, skąd zamierzaliśmy “przeciąć” środek Gór Sowich przez całą ich szerokość. GPS wskazywał dokładnie ten sam czas do Przełęczy Sokolej, gdybyśmy próbowali dotrzeć do niej okrążając góry od strony Walimia. Jednak ciąg aut tuż przy schronisku PTTK Zygmuntówka zachęciła nas do pójścia w ślady innych piechurów. Liczba aut była imponująca. Na szczęście na samym szlaku nie mijaliśmy się tłumnie z pozostałymi zdobywcami Sowy. Za wejście do parku jak i parking z tej strony nie płacimy.
Spod Zygmuntówki ruszamy czerwonym szlakiem w kierunku Koziej Równi (930 m npm). Mijamy rozpadającą się chatkę, w której można schronić się przed niepogodą, a nawet spróbować rozpalić ogień w równie starodawnym kominku wewnątrz. Przed chatą rozpościera się niesamowity widok na pasmo Gór Sowich i bardzo stromy stok narciarski. Wygląda na niemalże pionowy. Dopatrujemy się paru śmiałków pędzących w dół. Wychodzi piękne słońce, do którego chętnie wystawiamy twarze. Szlak wiedzie lekko ku górze a i przyroda zaczyna tu tonąć w śniegu.
Tuż za Kozią Równią natykamy się na styk paru szlaków, lecz my nadal trzymamy się czerwonego, docierając do szczytu może choć trochę szybciej niż zakładane 1,15 h. Trekking można by zaliczyć do troszkę bardziej wymagającego spaceru, lecz w niesamowitej zimowej scenerii. Z sosnami ukrytymi pod białym puchem, mgłą nachodzącą na szczyty i promienie słońca nieśmiało przeciskające się przez nie. Docieramy w końcu na szczyt, widząc tuż przed nim drewnianą bramę a za nią poletko, na którym stoi wieża widokowa z 1906 r., rzeźba sowy, kapliczka oraz wieża przekaźnikowa. Zastajemy tu dość mglisty i odczuwalnie jeszcze mroźniejszy klimat. Mamy ogromną potrzebę zakupienia, w otwartej tu budzie, gorącej czekolady. Oferta sklepiku jest bogata, bo - poza paroma szybkimi przekąskami typu frytki czy smażona kiełbaska - można zakupić jej surową wersję, drewno lub usmażyć ją na jednym z ognisk, przy których już stoją grupki turystów.
Czas na parę fotografii upamiętniających zdobycie Wielkiej Sowy i dokładając kolejne partie ubrań truchtem wracamy tym samym szlakiem w kierunku auta. Z radością docieramy do Niemczy przyjemnie głodni, zajadając się pyszną obiadokolacją. Krótki odpoczynek i pędzimy na basen.
Fot. Szlak na Wielką Sowę, Góry Sowie 2021.
ATRAKCJE DOLNEGO ŚLĄSKA
Dzień wyjazdu przeznaczamy na leniwe spacerowanie po ogromnym ogrodzie Hotelu Niemcza oraz po miasteczku, będąc trochę zasmuconym, że jedyne tutejsze muzeum (Piernikarnia Śląska) otwarta jest jedynie przez parę godzin w sobotę.
Przy kolejnej i dłuższej wizycie koniecznie musimy zawitać do Srebrnej Góry i XVIII-wiecznej twierdzy górskiej (największej w Europie), Turystycznej Kopalni Węgla w Nowej Rudzie, Podziemnego Miasta Osówka (z czasów II w. św.) czy Projektu “Riese”, Kompleksu “Włodarz”.