TOP 15 OF SAN FRANCISCO

Pierwsze obrazy, jakie przychodzą do głowy na myśl o San Francisco, nigdy wcześniej tam nie będąc to: słynny czerwony Golden Gate, strome ulice i pędzące po nich stare, kolorowe tramwaje "Cable Cars", znane z filmów Alcatraz  (wyspa w Zatoce San Francisco z więzieniem), czy biznesowe centrum z królującym nad miastem Transamerica Pyramid.

Ale to zdecydowanie nie wszystko. To miasto zadziwia, zachwyca, chętnie się do niego wraca.

GOLDEN GATE

Czerwony czy też wpadający w pomarańcz widokówkowy most San Francisco, łączący miasto z Hrabstwem Marin. O każdej porze dnia, nocą czy we mgle wygląda majestatycznie i stanowi jedno z głównych miejsc turystycznych SF. Jako że to tęczowe miasto należy do tych nieustająco wietrznych, z niemalże niezmienialnymi temperaturami w roku, i tu należy się liczyć z kapryśną pogodą. Ja postanowiłam przejechać go wypożyczonym w Golden Gate Parku rowerze.

Dzień był nieprzewidywalny. Co ulica inna pogoda, dosłownie. Raz wiatr i ziąb od morza, za chwilę skwar lejący się z nieba. Tyle razy co zdejmowałam i zakładałam ubrania, nie potrafię zliczyć. Niestety przejazd przez most to była walka z silnym wiatrem i chłodem. Mimo czapki i pół-rękawiczek, zmroziło mnie do sztywności. 

Bardzo fajną alternatywą jest dojechanie rowerem aż do miejscowości Sausalito i wrócić z niej promem, który parę razy w ciągu dnia dobija do Fisherman's Wharf w San Francisco. Niestety tym razem mam do wyboru dwie ostatnie godziny: na pierwszą na pewno bym nie zdążyła, a druga była ostatnią i nie zdałabym roweru przed zamknięciem wypożyczalni. Decyzja: powrót przez wietrzny most raz jeszcze o własnych siłach, na rowerze. 

Fot. Golden Gate Bridge & park, Alcatraz 2019.

CABLE CARS

Nie sposób być w San Francisco i nie przejechać się słynnym tramwajem "cable car". Razem z kolegą udaje mi się to aż 2 razy pokonując słynne trasy: Powell-Hyde i Powell-Mason (na tych trasach trafimy do Chinatown oraz Cable Car Museum). Dostępna jest również California Street Cable Car pozwalająca przejechać dzielnicę biznesową i docierając do Placów Embarcadero i Maritime (stąd można rozpocząć spacer wzdłuż wybrzeża, poczynając od Ferry Building, widoku na zatokę i wiele jachtów, halę z przeróżnymi kramikami i knajpami). Za przejazd płaci się $7 zatem warto przejechać jak najdłuższą trasę. Za $12 można jeździć cały dzień. Oczywiście najbardziej oblegane są pierwsze przystanki, potem istnieje ryzyko, że na trasie nie będzie miejsca, by się dosiąść. Atrakcja jest warta polecenia. 

ALCATRAZ

To wyspa na Zatoce San Francisco, której nazwa pochodzi z języka hiszpańskiego i oznacza Wyspę Głuptaków. Mieści się na niej, obecnie nieczynne już, więzienie o zaostrzonym rygorze. Działało one w latach 1934-1963 i rzekomo nikt z niego nigdy nie uciekł. Wysokie koszty eksploatacji (głównie spowodowane położeniem budynku), zmusiły władze do jego zamknięcia. Alcatraz jest bardzo popularnym punktem turystycznym, lecz rejsy na wyspę, połączone ze zwiedzaniem, są bardzo wygórowane cenowo. Mi nie udało się jej zwiedzić, a ci którzy ją odwiedzili radzili zakupić bilety online z 3-4-miesięcznym wyprzedzeniem. Niejedna osoba poleciła również nocny rejs, choć za dnia wydaje się można więcej zobaczyć.

TRANSAMERICA PYRAMID

To swego czasu najwyższy budynek SF, liczący 48 pięter a jego nietypowy kształt zapada w pamięć. Ta ostrosłupowa konstrukcja, mimo swojej wysokości, poprzez kształt miała na celu niezabieranie zbyt dużej ilości światła innym budowlom. Wybudowana w 1972 r., osiąga wysokość 260 m.

CHINATOWN

Czy wiecie, że to największe i najstarsze Chinatown w Ameryce Północnej, jak i największe skupisko chińskiej społeczności poza Azją? W latach 1850-1900 przybywali tu chińscy imigranci, pałający się pracą fizyczną przy budowie kolei transkontynentalnej oraz w kopalniach Kalifornii. Przekraczając złotą, chińską bramę Chinatown, zapomina się szybko, że nadal pozostaje się na terenie USA. Kolorowe dekoracje, rzeźby budynków, język chiński na każdym rogu, sklepiki i pyszna azjatycka kuchnia (równie niedroga w porównaniu do amerykańskiej), powodują, że nie chce się stąd wracać. 

W San Francisco odwiedzam również dzielnicę japońską. Jest uboższa od chińskiej, ale jest przyjemną odmianą od pozostałych.  

Fot. Cable cars, Lombard Stree & Chinatown.

PIER 39

Foki w środku miasta? Jakimś cudem znalazły sobie tu miejsce i tłumnie wylegują się na przycumowanych do dna kwadratowych tratwach. Podczas słonecznej pogody można się ich doliczyć nawet do kilkudziesięciu sztuk. 

Ale to nie jedyna atrakcja tego mola. Znajduje się tu centrum handlowe pełne pachnących z daleka kawiarni i restauracji z "morską" kuchnią, sklepików z pamiątkami, atrakcjami dla dzieci (np. starodawna karuzela), oceanarium i centrum informacyjnym o ssakach morskich, a rzut okiem dalej ujrzymy marinę i mnóstwo niesamowitych jachtów.

Stąd dojrzymy Alcatraz, dokąd również z tego miejsca odpłyniemy, Golden Gate Bridge czy Oakland Bay Bridge, na końcu którego znajduje się wyspa o tajemniczej nazwie "Treasure Island". I korzystając z wiedzy znajomych mieszkańców miasta, podobno nazwa brzmi ciekawiej niż wyspa ma do zaoferowania. 

FISHERMAN'S WHARF

Znajduje się tuż obok Pier 39. To również zagłębie straganów i knajp z morskim jedzeniem. Ja decyduję się na obowiązkową zupę z owoców morza (chowder) serwowany w bochenku chleba a oczami pożeram kolejne morskie smakołyki. 

Parę kroków dalej dotrzemy do Ghirardelli Square z dawną fabryką czekolady usytuowaną na wzgórzu. W niejednym sklepiku potem możemy dojrzeć małe pudełka przeróżnych czekoladek za cenę, jakby były ze złota.

Fot. Wzdłuż wybrzeża San Francisco.

LOMBARD STREET

Na mapie wszystko wydaje się blisko. Zatem będąc już przy Ghirardelli Square, warto odbić trochę do góry, w kierunku Lombard Street. Słowo “do góry” jest trafne, bo w San Francisco chodzi się albo mocno do góry, albo ostro w dół. Po całodniowym spacerze po tym mieście można się poczuć zdobywcą najwyższych górskich szczytów. 

Zastanawiam się, czym może różnić się ta ulica od innych równie stromych. Gdy widzę tłumy gapiów z aparatami i ciąg samochodów, próbujących ją gęsiego przejechać, przy akompaniamencie pisku opon i barwnych kwiecistych krzewów, doznaję osłupienia. Zastanawiam się teraz, jak radzą sobie z popularnością tej ulicy jej mieszkańcy, pod drzwiami którymi tłumnie przechodzą piesi. Skąd ta sława? To najbardziej poskręcana uliczka w San Francisco. Ma aż 8 zakrętów. Jednak zamysł jej tworzenia miał na celu zmniejszenia pochyłu ulicy (co utrudniało mieszkańcom parkowanie) z 27 do 16%. 

PAINTED LADIES

"Painted ladies", wg nomenklatury amerykańskiej architektury, to domy w stylu wiktoriańskim i edwardiańskim, przemalowywane w latach 60 na barwne, żywe odcienie. W SF swego czasu było ich aż 48 tysięcy. Przez lata część została zniszczona wojnami, demolowana, przemalowywana na nudne, szare odcienie. W latach 60-tych, znany artysta Butch Kurdum postanowił nadać swojemu domowi, według stylu włoskiego, pięknych odcieni. Mimo niechęci i krytyki mieszkańców, coraz większa liczba sąsiadów poszła w jego ślady. 

Najbardziej popularny ciąg tego typu domków, nazwany "Painted Ladies" (malowane kobiety), bądź Siedem Sióstr znajduje się na ulicy 710–720 Steiner Street, idealnie widocznej z Parku Alamo. Jednak wystarczy przejść się po okolicy, by odnajdywać kolejne tego typu wiktoriańskie, barwne perełki. Jestem przekonana, że nie raz widzieliście je również w amerykańskich filmach z San Francisco w roli głównej. 

THE PALACE OF FINE ARTS

Przedzierając się przez dzielnicę Marina (District), od Zatoki ku naszym oczom pojawiają się kolejne porty pełne luksusowych jachtów. Przecinając kolejne losowo wybrane uliczki, podczas wielogodzinnego pieszego zwiedzania zaułków San Francisco, napotykamy na budowlę, której kompletnie się nie spodziewaliśmy. Ciekawość bierze górę i po chwili wchodzimy jakby w inny świat. Monumentalna budowla powstała w 1915 roku w celu wystawiania dzieł sztuki.

Teren pałacu to wysoka na 162 m budowla na kształt rotundy, przed którą roztacza się widok na staw i okalającą ją roślinność. Budowla przypomina te ze starożytnego Rzymu. Obecnie na tym terenie organizuje się wesela oraz imprezy zamknięte. Wejście na teren Pałacu Sztuk Pięknych jest darmowy.

GOLDEN GATE PARK

Na południe od mostu Golden Gate rozpościera się ogromny (ok 4 km2) park miejski o tej samej nazwie. Oferuje różnorodne atrakcje, także by móc trochę go zeksplorować pożyczamy rower na 4 godziny. Oczywiście bardziej sensownym jest wypożyczenie całodniowe roweru (ze względu na niższą kwotę). Istnieje też możliwość zwrotu roweru w innym miejscu w mieście, z czego korzystamy, dzięki czemu wydłużamy sobie czas użytkowania a i też bliżej mamy później na piechotę do miejsca zamieszkania. 

W tym miejskim parku znajdziecie dosłownie wszystko, poczynając od terenów iście piknikowych, tajemniczych alejek wzdłuż Truskawkowego Wzgórza otoczonego jeziorkiem Stow i z przepięknym mostkiem na nim (można tu wypożyczyć łódkę i popływać wśród wielu kaczek), ogrody różane, dalii, botaniczny, Shakespeare'a, Japanese Tea Garden, stadiony sportowe, pola golfowe, place zabaw dla dzieci czy teren przeznaczony do trenowania psów. My zdecydowaliśmy się na odwiedziny de Young Museum a właściwie z darmowego wjazdu na wieżę widokową na miasto. Tuż obok różnie elegancko prezentowała się Kalifornijska Akademia Nauk

Jakimś cudem przebiliśmy się do Lincoln Blvd i niemalże w dżunglowej scenerii, blisko wybrzeża pędziliśmy w kierunku słynnego mostu. Docieraliśmy do coraz to piękniejszych widoków na Golden Gate. Zaczynało mocniej wiać.

CRISSY FIELD BEACH

Do plaży z widokiem na most Golden Gate od strony Zatoki dotarliśmy aż dwa razy. Raz, gdy leczyłam po parogodzinnym spacerze stopy pełne purchli od nowych butów (tak, wiem to było bardzo mądre), a pięknie kończący się dzień ukazywał most w ostatnich promieniach słońca za lekką mgłą. Plaża była pełna plażowiczów, śmiałków nie obawiających się chłodu wody z Zatoki i rozradowanych psów. Usiedliśmy na murku i za $1 zakupiliśmy lemoniadę sprzedawaną przez jakiegoś młodego chłopca. 

Po drugiej stronie mostu, od Oceanu znajdują się plaże Baker i Marshalla. Przez swój surowy wygląd wydawać by się mogło, iż trudniej tam dotrzeć.

HAIGHT-ASHBURY 

Kolejna bardzo kolorowa dzielnica San Francisco. Ale jak mogłoby być inaczej, skoro jej klimat tworzyły dzieci kwiaty, hipisi i artyści? Trafiając do tej kolebki miłości, wolności, na każdym kroku czując woń marihuany (ale to akurat czuć również w części biznesowej miasta:), przenosimy się jakby do innej przestrzeni. Z barwnymi butikami, oferującymi garderobę iście teatralną, lumpeksami, szałowymi kapeluszami, wyćwiekowanymi okularami, oraz sklepami muzycznymi z półkami od podłogi do sufitu zagospodarowanymi płytami winylowymi. To miejsce relaksuje.

Fot. Painted ladies & dzielnica Haight-Ashbury.

UNION SQUARE

Plac w biznesowej części miasta otoczony czterema krzyżującymi się ulicami: Geary, Powell, Post i Stockton, na środku którego króluje posąg starożytnej greckiej bogini zwycięstwa - Nike. Plac otoczony ekskluzywnymi butikami topowych marek, hotelami, galeriami sztuki i teatrami. 

Jak szokujące jest połączenie świata luksusu z ilością bezdomnych, dla których najlepszym miejscem do snu jest np. wejście do butiku Diora czy Chanel. Mi przyszło nocować w tej okolicy, delektować oczy przepychem, ale i widzieć po raz pierwszy w życiu tak wielu bezdomnych w jednym miejscu.

W okolicy Union Square odwiedzam parę poleconych “must-see/do”, między innymi: Lush (drogerie z naturalnymi kosmetykami nie testowanymi na zwierzętach, o bajecznych zapachach i niealergicznych), outlet ROSS i Marshalls na drobne zakupy ciuchowe (bo lepsze outlety znanych marek znajdują się na granicach miasta, do których bez auta ani rusz) oraz: zjedzenie śniadania w prawdziwym Dinery, najlepsze ramen w mieście w Mensho Tokyo (mimo godzinnego stania w kolejce na zewnątrz knajpki, warto poczekać) oraz burger w Popsons (niesamowity wybór oryginalnych smaków popularnej kanapki) czy frytki serwowane z serem czy czosnkiem (tutaj moje kubki smakowe zwariowały i powiedziały dość:).  

“IF YOU’RE GOING TO SAN FRANCISCO…”

Zdecydowanie chciałabym tam wrócić. Tydzień w tym różnorodnym mieście to nadal mało. Mam tu jeszcze sporo do zobaczenia oraz na spokojnie pozaglądanie do starych zakamarków, by móc je świadomie delektować. 

Fot. Union Square, dzielnica biznesowa, The Palace of Fine Arts.

A Ty byłaś/eś w San Francisco? Co dodał(a)byś do tej listy?

9 komentarzy

  • Asia
    Asia poniedziałek, 22 luty 2021

    Tak, to zdecydowanie zaskakujące, że nie przeszkadzają im tłumy gapiów. Bo im więcej ich jest, tym więcej turystów wkoło:)

  • Asia
    Asia niedziela, 21 luty 2021

    Foki mnie niesamowicie zaskoczyły. Nie sądziłam że tam tak po prostu można je oglądać ;)

  • Nasz Mały Świat
    Nasz Mały Świat piątek, 19 luty 2021

    Extra niektóre miejscowki! Takie artystyczne! Mysle, ze Swietnie bym się odnalazla podczas wycieczki do tego miasta! ?

  • Asia
    Asia poniedziałek, 15 luty 2021

    Haha, zgadzam się, zniszczyć koronę!:) 3mam kciuki, by się udało.

  • Podróże w Naturze
    Podróże w Naturze poniedziałek, 15 luty 2021

    Wyplenić koronę i jadę! To miasto, które najbardziej chcę odwiedzić spośród tych większych w USA! :)

  • Asia
    Asia poniedziałek, 15 luty 2021

    Coś dla duszy i ciała:) Życzę oby się spełniło.

  • Patryk Zieliński
    Patryk Zieliński poniedziałek, 15 luty 2021

    Bardzo ciekawe atrakcje, USA znajduje się na naszej liście marzeń wiec Kiedyś pewnie Odwiedzimy :)

  • Asia
    Asia poniedziałek, 15 luty 2021

    Cieszę się Piotr, że się przydały. Według mnie to miasto jest wyjątkowe pod względem różnorodności atrakcji dla każdego.

  • Piotr
    Piotr poniedziałek, 15 luty 2021

    Super pokazane top 15 miejsca do zobaczenie w San francisco. Mnie zdecydowanie przekonaliście ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.